Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Przepraszamwykrztusiławobujęzykach.Nagle
mnieponiosło.
Pięknejkobieciewybaczasięwszystkorzucił
pompatycznierudzielec.MamnaimięBengt.
Iza.Podałamurękę,lękającsięspojrzećnajego
towarzysza.
MaciekNagórski.Samwyciągnąłdoniejrękę,
którąIzauścisnęłazewzrokiemwbitymwpodłogę.
Czegosięnapijesz?
Herbaty.
Chybażartujesz.
Izapróbowałaprotestować;niemożepićalkoholu.
Jejorganizmpoprostugonietolerowałizawsze
wystarczałaminimalnadawka,abyskutecznie
wprowadzićwstannieważkości.„Brak
dehydrogenazy”,brzmiałaopinialekarska,alenie
przekonywałotoaniBengta,aniMaćkaipochwiliIza
siedziałaprzystolikupomiędzyobumężczyznami,
aprzedniąstałkieliszekwermutu.Westchnęłaiwyjęła
ztorebkipaczkęniebieskich„Blendów”.Jejpierwsza
paczkapapierosów...odczterechlat.Kupiłajeprzed
wejściemnapromjakonagrodędlasamejsiebie.
Zaciągnęłasięmocno,ignorującpostawionyprzednią
alkohol.
Jedzieszdodomunawakacje?spytałMaciek,
odstawiającnastółkufelpiwa.
Wracamnastałe.Rozwiodłamsięzmężem
mruknęła.Zdajesię,żeoddymuzaczynałokręcićsię
jejwgłowie.
Nonie,niedowiary.ToprzecieżBillucieszyłsię
nagleBengtnawidokwchodzącegodobarumężczyzny.
Niewidziałemgowieki.
Podniósłsięszybkozestołkaizszerokorozwartymi
ramionamiruszyłwstronędawnoniewidzianego
kompana.
IzazostałaprzystolikusamazMaćkiem.Nadal
obawiałasięnaniegospojrzeć.
AtymieszkaszwSzwecji?
Nie,wracamztłumaczeniawSztokholmie.Jestem