Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wujku!Wujku!Wu​jeksięobu​dzi!Wujku!
...cosięstało?!
Jajkowuj​kowiwy​szło.Dziecipa​trzą.
Eeee...Dajspokój,MarylapowiedziałLutek,nie
poprawiającniczeswojejpozycji.Dopieropochwili,
patrzącjednymokiemnakobietę,zasłoniłsięgazetą,
którejkawałekprzykleiłsięnaamenzapomocą
za​schnię​tegokom​potudoce​ratynastole.
Byłanie​dziela.
PrzezabawnypiesoimieniuKolkazdechłwczwartek.
Dotegodniamie​wałsięprze​waż​niele​piej.
Wszystkieinformacje,jakierodzinamiałanajego
temat,pochodziłyzustLutka.PiesnależałdoTeresy,
aonadoniego.Wykradłagozplacubudowy,gdzie
łańcuchemprzymocowanydobudystraszyłamatorów
nocnegoprzełażeniaprzezpłotwcelupozyskania
drobnychmateriałówbudowlanychtyputrzymetrowa
deskaszalówka.Byłduży.Miałciemnobrunatnąsierść.
Grubąniczymzakopiańskikożuch.Jegołebbyłwielki,
aszczekaniewywoływałoniemocnawetuludzi,którzy
nacodzieńniestro​niąodpsów.Dużociem​niej​szaoprawa
oczu,prawieczarna,dodawałagroźnegowyglądu.Pies
byłoddanyiodstraszałdzielnie,alenietylkotym
wyglądem.Wrażliwsiomijaliterenbudowyzżaluoraz
znieradzeniasobiezesmutkiem.Ciężkiżelaznyłańcuch,
dziurawabudaiskowyrbezprzedniejłapyleżącycałyrok
obokzardzewiałejbrudnejmiskiniczymzaklęcieokrutnej
wiedźmytenobrazzostawałnawiekiwpamięcinawet
pojednorazowymkrótkimspotkaniu.Nietrzebabyło