Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Dobrze,żenieprzywlokłemtutajwcześniejżadnej
koleżanki.Stoją,oddychajągłęboko,strzygąuszami,
jednymsłowem:wyostrzajązmysły.Jeszczełazienka
isobieidą.
Czujęsiępodwójnymoszustem.Popierwsze
wstosunkudoFilipa,podrugiewstosunku
doodwiedzających.Zachowałemsięjakchuj.
Powtarzamsobiejednak,żetakajestmentalnacena
byciabiznesmenem.Trudno,pierwszekotyzapłoty,
śliwkirobaczywkiitakdalej.
IdędoPsa,zabaremzdenerwowanaKarolina.
Noijak,udałosię?Gadaj,jakbyło.
Bezszaleństw.Przyszli,pogapilisiętrochęiposzli,
wszystkotrwałojakieśpiętnaścieminut.
Nieźle,nieźle.Zapłacilicicałąkasę?
Jaktozapłacili?Byłempewny,żezapłacilitobie.
Cosięwygłupiasz,jaktomnie?
Takmyślałem,żeichumawiasz,bierzeszkasę,aja
ichoprowadzam,jakbiuropodróży.
Okurwa,muszęsięnapić.Karolinanalewasobie
wiśniówkę.Niechcesz?
Niechcę.Porazkolejnyuświadamiamsobie,
żeświatjesttakzbudowany,żeczasamikarzeodrazu.
Bije,jakdawniejwszkołach,linijkąpołapach.Żejest
jakbyłyprezydent,któryzmalowidłanaścianiewPsie
przestrzega:„Nieidźdrogą!”.
Karolinazaczynasięśmiaćnapoczątkutrochę
histerycznie,potemcorazbardziejradośnie.
Takaznasparawspólników,jakzWoody’ego
AllenaalbozganguOlsena.
Iteżzaczynamsięśmiać,bocoinnegomożnarobić
wtakiejsytuacji.