ROZDZIAŁDRUGI
Zostanieczywyjdzie?Niemiałpojęcia.Jonibardzo
długomilczała,wkońcuprzemówiła:
–Jaeeezazwyczajnierobiętakichrzeczy.
–Zdążyłemsiędomyślić–odparłłagodnymtonem.
–Przepraszam,niepowinienemcięprosić.
–Nieotochodzi.Pochlebiamitwojapropozycja,ale
wtejchwiliniechcęsięznikimwiązać.
–Anija.Tymbardziejniepowinienemprosićcię,
żebyśzostała.Zachowałemsięniegodnie.
Puściłjąisięgnąłpotelefon,abywezwaćtaksówkę,
leczJoniujęłajegodłoń,uścisnęłająirzekła:
–Zostanę.
Wiedział,żepowiniendaćjejszansęzmienićzdanie,
alewtejchwilizbytmocnojejpragnął.Zbytmocno
potrzebował.Izbytmocnoprzeczuwał,żezniądzieje
siętosamo.Odpowiedziałpocałunkiem.
PotemwziąłJoninaręce,zaniósłdosypialniizamiast
położyćnałóżku,puściłjejnogiipozwoliłjejześliznąć
sięposwoimciele,abynabrałapewności,jakbardzo
gopodnieciła.Spojrzałamuwoczy,oblizaławargi.
Znowująpocałował,potemobróciłplecamidosiebie
izacząłpowolirozpinaćsuwaksukienki.Gładziłkażdy
centymetrodsłanianejskóry,takmiękkiejidelikatnej,
żeniemógłsięoprzećpokusie,abyprzywrzećdoniej
wargami.Jonimruczałazachęcająco,kiedy
pocałunkamiznaczyłlinięwdółjejkręgosłupaikiedy
zsuwałjejzramionsukienkęibiustonosz.Znowu
jąobróciłispojrzałnapiersizakrytetylkoczarnymi