Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział5.OjciecHucka.Czuły„tatko”.Poprawa.
Wszedłszy,zamknąłemdrzwi,odwracamsięiwidzę:tatko!Zazwyczajdrżałemprzednim,gdyżbiłmnie,ilesięzmieściło.Ojciecmójmiałlatpięćdziesiąt
zgórąinatylewyglądał.Czarnewłosydługie,potarganeizatłuszczonetakspadałynatwarz,żemuprawieoczuwidaćniebyło.Nosiłteżibokobrody;twarz
białą,bladą,zaledwiemożnabyłodojrzećprzezwłosy.Łachmanyzaledwiesięnanimtrzymały.Gdysiedzączałożyłnogęnanogę,zjednegobuta
wyglądałydwapalce,którymiodczasudoczasuporuszał.Napodłodzepołożyłkapeluszstary,czarny,pikowy,któregodnooddartewpadałodośrodka,
przypominającwiekoodpudełka.
Onpatrzyłnamnie,jananiego.Postawiwszyświecęnastole,spostrzegłem,żeoknootwarte:musiałwejśćpogzymsienabalkon.Podługiemmilczeniu
rzekłwreszcie:
–Atomielegant,cosięzowie.Pewnosięmaszzacoświelkiego?Możenie?
–Możesięmam,amożeiniemam–odrzekłem.
–Nierozpuszczajbuzitakśmiało!Strasznieśgłowęzadarłpodczasmojejnieobecności.Przytręjacirogów,nimcięzrąkwypuszczę.Podobnojesteś
uczony:umieszczytaćipisać?Maszsięzacoślepszegoodojca?Co?Prawda?Alejatozciebiewytrzęsę.Ktocipowiedział,żemożeszsiębawićwtaką
głupotę,jakuczoność?Hę?Pytamsięciebie,ktocitopowiedział?
–Wdowa.
–Wdowa?Totak?Awdowiektopowiedział,żemożewtykaćswójnoswcudzesprawy?
–Niktjejtegoniemówił.
–Notojająoduczęwtykanianosa.Słuchaj-no:rzuciszmiszkołę,rozumiesz?Jaimpokażę,cotojesttakwychowywaćchłopca,żebyzadzierałnosa,
patrzyłzgórynaojcaimiałsiebiezacoślepszego.Niechjacięzłapięwtejszkole!Popamiętasztymnie!Matkatwoja,rodzonamatka,czytaćnieumiała...
ipisaćtakże!Niktwrodzinienaszejnieumiałczytaćanipisać...dosamejśmierci.Ijanieumiem,atysiębędziesznadymałswojąmądrością!Janietaki,
żebymtoznosił–rozumiesz?Weźksiążkę,niechnousłyszę,jaktyczytasz?
ZaledwieprzeczytałemkilkawierszyoWaszyngtonie,ojciecdałksiążcetakiegoprztyka,żewypadłamizrękiokilkakroków.
–No,terazwidzę,żeumieszczytać.Alesłuchaj:dajsobiepokójztymrozumem.Jategoniechcę.Niechnocięprzydybię,tyelegancie,wbliskości
szkoły,skórąodpowieszmizato.Przedewszystkimreligięmiećtrzeba:czcićojcaimatkę.Cozciebiezasynwyrośnie?
Wziąwszydorękimałyobrazek,przedstawiającyżółtekrowyichłopczykaniebieskoubranego,pyta:
–Coto?
–Nagrodazadobrąnaukę.
Rozdarłobrazeknadwoje,mówiączcicha:
–Jatobiedamcoślepszego:wygarbujęciskórę,cosięzowie!..
Siedziałjakiśczas,mrucząccośpodnosem,awkońcurzekł:
–Jakitozciebiepaniczyk!Łóżko,pościel,lustro,dywaniknapodłodze,fiu,fiu!Arodzonyojciecmusizeświniamisypiaćwchlewie!Jakżyję,nie
widziałemtakiegosyna.Żejacięoduczętychprymasów,topewno.Zrąkniepopuszczę!Tonysobiejakieśbędziesznadawał?Jacipokażętony!
Powiadają,żemaszpieniądze.Jakiepieniądze?Skąd?Gadaj.
–Nieprawdęmówią.
–Mów-notydomnie,jaksiępatrzy,bosięmojacierpliwośćprzebierze.Gadajprawdę.Wmiasteczkuwszyscyotymgadają,żeśbogaty.Wszyscy
powtarzajątosamoDlategoprzyszedłem.Jutrozarazoddaszmipieniądze.
–Niemamżadnychpieniędzy.
–Nieprawda:SąusędziegoThatchera.Odbierzidajmi,bopotrzebuję.
–Powiadamtatce,żeniemamżadnychpieniędzy.Proszęsięspytaćpanasędziego.
–Dobrze,zapytamsię.Gadajzaraz:ilemaszwkieszeni?
–Mamtylkodolara;potrzebnymi...
–Małomnietoobchodzi.Dawajgozaraz.Wypróbowawszywzębachdolara,powiedział,żepójdziedomiasteczkapowódkę,którejjakobydniategonie
miałwustach–iwyszedłprzezokno.
Podobrejchwili,gdyjużbyłempewny,żegoniema,wsadziłgłowędopokoju,wołając:
–Apamiętaj,cocimówiłem,żebyśsięniekręciłkołoszkoły.
Nazajutrzposzedłpijanydosędziego,żebyodebraćmojepieniądze.Spotkawszyodmowę,zaprzysiągłzemstęisądownedochodzenieowychpieniędzy.
Sędziaiwdowapodaliprośbędosąduoodebraniemnieojcuiustanowienieopiekuna.Alegdyprzybyłnowysędzia,którytatkinieznałinikogo
wmieście,niepozwoliłnarozłączeniemniezojcem.
PodciągłągroźbąojcapożyczyłemodsędziegoThatcheratrzydolary,zaktóre,upiwszysię,takichnarobiławanturwmieście,żegowreszciewsadzili
dokozynatydzień.
Tymczasemnowysędziapostanowiłzająćsięojcem.Wziąłgodoswegodomu,ubrałczystoodstópdogłowy,sadzałdostołuzeswąrodzinąibyłdla
niegoprawdziwymdobrodziejem.Powieczerzyrozmawiałznimowstrzemięźliwości,opoprawie,atakpięknie,żestary,płacząc,przeklinałswojągłupotę
isolennieprzyrzekałrozpocząćżywotuczciwy,bylebymusędziaswojejpomocynieodmawiał.Sędzia,słysząctesłowa,ściskałtatkę,jakbrataipłakałnad
nimrazemzcałąswojąrodziną.Gdyprzyszłaporaspoczynku,starymój,powstawszyzkrzesła,wzniósłrękędogóryiprawi:
–Spojrzyjcienatęrękę,szanownipaństwo.Weźcietęrękęwswojedłonie,uściśnijcieją.Byłatorękaostatniejświni,aleniąniejestinigdyniebędzie,
dziśonanależydoczłowieka,któryrozpocząłnoweżyciei,bodajemnieruszyłsięztegomiejsca,jeślipowrócędodawnego.Zapamiętajciesobietesłowa,
szanownipaństwo!Niezapominajcie,żezustmoichwyszły.Nielękajciesiędotknąćtejręki,boonajużczysta.
Więcktobyłwpokoju,ściskałrękętatki,ażonasędziegotojąnawetpocałowała.Wreszciemójstarypodpisałkrzyżykiemprzyrzeczenie,żeinnymbędzie
człowiekiem.Sędziamówił,żeniepamiętauroczystszejchwiliwswoimżyciu.Gdystaryprzeszedłdopokoju,wktórymzwyklenocowalinajprzedniejsi
goście,wnocypoczuwszywidaćstrasznepragnienie,spuściłsięzoknapofilarzeganku,poszedłdoszynkuioddałnowysurdutzaflaszkęwódki.
Wróciwszyzdzbankiem,piłcosięzowie.Spuszczającsięnadranem,pijaniusieńki,pofilarze,spadł,złamałlewęramięwdwóchmiejscachileżałwśniegu
napółumarły.
Sędzia,wziąwszyponodosercatęhistorięzmoimstarym,miałsięodezwać,żetakiegoczłowiekapoprawićtylkomożekulakarabinowa.