Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
***
Pokilkunastuminutachjazdyznaleźlisięzamiastem,nanowym
osiedludomówjednorodzinnych.Znajdowałosiętamokoło
dwudziestuśredniejwielkościbudynków,większośćjeszczewtrakcie
budowy.DomMarkastałwpierwszymrzędzie.Dalejrozciągałsię
wielkiplaczmaszynami.
Joannaodprowadziławzrokiemodjeżdżającątaksówkę.Auto
kawałekjechałonawstecznym,poczymwykręciłoiruszyłowstronę
miasta.Wciemnościpowolizanikałydwaczerwonepunkciki.
Grzęznąccorazbardziejszpilkamiwrozmokłejziemi,patrzyła
naokazałybudynek.Narazpożałowaładecyzji,bytuprzyjechać.
Marekszybkimkrokiemzmierzałwstronędomu.Wprawnym
ruchemwystukałkodzabezpieczającybramęiwszedłdośrodka,
pozostawiwszyzasobąotwartedrzwi.Przeszłaprzezpodwórko
zpodjazdemwkształciekołainiepewniezatrzymałasięwsmudze
światła.
Wśrodkupachniałonowością.Drewnem,świeżąfarbą,skórzanymi
meblamiiczymśnieokreślonym.UwagęJoannyprzykułalśniąca
marmurowaposadzka.Możnabyłoprzeglądaćsięwniejjakwlustrze.
Zubłoconychkremowychszpilekkapnęłokilkaczarnychkroplibłota.
Zawstydzonazdjęłapantofleiustawiłarówniutko.Chłodnywieczór
sprawił,żetrzęsłasięjakwfebrze.Podniosłagłowęidostrzegła
Marka.Słyszał,żeweszła,aleniespojrzałnanią.Drżącymidłońmi
próbowałrozpalićwkominku.Czynnośćtapochłonęłagocałkowicie.
Rozejrzałasięniepewnie.Wpomieszczeniudominowałabiel,którą
gdzieniegdzieprzełamywałsurowyodcieńdębu.Panowałasterylna
czystość.Naśrodkusalonu,zwróconywstronękominka,stałbiały
skórzanykompletwypoczynkowy,atużprzednimszklanyprostokątny
stolik.Nawprostniewiarygodniedługiejkanapywisiałpotężnypłaski
telewizor.Zajmowałniemalcałąścianę.Przedkominkiemleżał
puszystybiałydywan.Wdalszejczęścisalonustałwielkibiałystół
idwanaściekrzeseł.Nadstołemkryształowyżyrandolmieniłsię
nakolorowo.
Przeszławolnodokuchni.Częstobywaławdomachbogatych
przyjaciółzestudiów,alekuchnięurządzonąztakimrozmachem
widziałapierwszyrazwżyciu.Przymknęłaoczy,przejechaładłonią
pochłodnymblacie.Musiałaprzywitaćsięijednocześniepożegnać
zdomem,wktórymtoonapowinnabyćgospodynią.