Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Traktujeszmniejakidiotę!–Wkilkułykachdopiłpiwo.–
Wiem,jakiezasadypanują,aleniepotrafięwyrzucićjejzgłowy!
Niemamnatowpływu…
Patrzyłemnaniego,jakbymzobaczyłducha.
–Popierdoliłocię!Zapomnijoniej!–zasugerowałemtwardo,
żebydotrzećdotegoidioty.–Spotkałeśjątylkoraz!Cociodbiło?
CotydzieńmaszinnąinaglewpadaciwokownuczkaRussa,która
jestnieosiągalna?Niewierzę!
–Wieszco?Niebyłotematu.Idziemywreszcienategojebane-
gosteka?–ponuroponowiłzaproszenie.
–Chodźmy–rzuciłemniezadowolony,boniedokończyliśmy
rozmowy.
Zżerałamnieciekawośćjużnietylkoodnośniedotego,jakwy-
glądaValentina,aleteżcodotego,jakprezentujesiędrugawnucz-
kaSalvatorego.
Kurwa!MusiałamuwpaśćwokoakuratwnuczkaRussa,którajest
pozajegozasięgiem?
Zadługobyłspokój.Mogłemprzewidzieć,żecośsięspierdoli.
Alenigdybymnieprzypuszczał,żetoLeonardowywołazamiesza-
nie.NiepotrzebowaliśmywnajbliższymczasiewojnyzRumunami
ichujwiezkimjeszcze.Liczyłem,żetotylkochwiloweizatydzień
będzieposprawie.
Podrugiejwnocywlożyzostałotylkokilkaosób.
BrunoiWilliambylijużlekkozmęczeni,aleJasonorazkilku
jegokolegówkomandosówtrzymalisięwyjątkowodobrze,mimo
żesporojużwypili.
–Pogadamy?–zagadałBruno,wskazującruchemgłowynabar,
któryznajdowałsiępiętroniżej.
–Jasne.
37