Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Wszyscyśpią.–Aspirantwskazujeoknawblo-
ku.–Tamgdziepalisięświatło,wysłałempatrol
pieszy.Niktnicniesłyszałaniniewidział.
–Nicdziwnego,jestpopierwszej.–Franzwyj-
mujepaczkęgauloise’ów.–Amonitoring?Nie
wiem…Cokolwiek?
Wokółsąbloki,trawniki,parking,kilkapustych
ławeczek,śmietnikirachityczne,bezlistnedrzewa.
Żadnejstacjipaliw,warzywniaka,hipermarketu,nic.
Nawetosiedlowegosklepu.Tylkokonary,przypo-
minająceFranzowiwyciągniętekuksiężycowiw
niemymgeścierozpaczyposkręcaneramionaipal-
ce.
–Niemakamer.
–Uhm,takwłaśnie,kurwa,myślałem–mówiz
papierosemprzyklejonymdowargi.–Niechpieszy
zrobizrozpytanianotatkę.Ukogobyliiczegosię
dowiedzieli.
–SzczyńśćBoże,paniekomisarzu!–odzywasię
większyogłowęodFranzaiaspirantazpatrolu
mężczyzna.
–No,szczęścinamjak…
–Robotysięnamprzedświntomanazbierało,co?
Policjantzpatrolujestzaskoczony.Franzagwara
kolegidawnoprzestaładziwić.Aspirantsztabowy
JacekHanysiewicz,dlawiększościHanys,pochodzi
zBytomia.Jestpolicjantem,któryraczejmilczy,niż
17