Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
kłamał.Zeszlizdrzewairuszyliwstronęzaniedbanegogospodarstwa
Ochyry.Budzikprowadził.Szedłszybko,wymachującrękoma.Chude
przedramionaopalonemiałnabrąz.Nadpostrzępionymściągaczem
koszulkiwidaćbyłobladepłatkiodchodzącejskóry.
Minęlikilkadomówiłąkęzbramkązbitąkiedyśzlistewprzez
starszychchłopaków.KawałekdalejBudzikzatrzymałsięiwskazał
zachwaszczonyzagajnik.
Totu.
Podeszlitrochębliżej,krokzakrokiem,powoli.Młodedrzewa,
trawadokolan,osty.Stodołyiduchówaniśladu.Szymekobgryzał
paznokiećprzykciuku.Rozglądałsięnaboki.Budzikpatrzyłprosto
przedsiebieitłumaczył:
Wszyscyspaleni.Stoalboimożewięcejludzi.Możedwieście
nawet.Ojciecmówił,żewnocytulepiejnieprzychodzić,bostraszą.
Ico,ojciecbykłamał?
Szymekupierałsię,żeniewierzy,Budziknazywałgoboidudkiem,
wkońcuzaczęlisięlicytować,ktojestodważniejszy.
Ajatomogęnawettamiśćinormalnienasraćoświadczył
Budzik.
Szymektwierdził,żetegoniezrobi.Założylisię.Ustalili,
żeprzegranydajezwycięzcydrugąnajlepszązlepkęzeswojejkolekcji:
zawiassprasowanywmotylaalbopajęczynęzgwoździ.Uścisnęli
sobiedłonieiBudzikruszyłmiędzykrzaki.
Uśmiechałsiętymswoimszczerbatymuśmiechem.Przystanął
naśrodkuzarośniętegoplacu,ściągnąłspodniedokostek,ukucnął.
PopołudniuSzymekwręczyłmuswojegometalowegomotyla
zzawiasu.
***
Następnegorankababciazobaczyłasznurek.
UsiadłanałóżkuiprzykryłaSzymkapodszyję.Niespałjuż,udawał,
żeśpi.Naglepotrząsnęłanim,czuł,jakzamykamunaramieniuswoją
mniejsządłoń.Zapytałkiedyś,czemunajednejręcemapięć
palców,anadrugiejtylkotrzy,aleniechciałapowiedzieć.Mruknęła,
żeodpadłyjejprzezgłupotę.Terazgłosmiałapoważny:
Szymek.
Mocniejzacisnąłpowieki.
Szymek!
Popatrzyłnanią,nicniepowiedział.