Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sąsiadówiznajomych,jakteżojcaimatki.Taktobywa
znierozsądnymi.Niewstydząsięrobićźle,aodtrącaichskrucha,nie
mająodwagizawrócićzbłędnejdrogiiwyznaćswegoprzewinienia.
PrzybywszydoLondynuwyszukałemsobieniebawemokręt,który
odpływałkuwybrzeżomGwineiwAfryce.
Gdybymmiałtylebodajrozsądku,byprzyjąćmiejsceprostego
marynarza,topracującusilniewyuczyłbymsiębyłprzynajmniej
doskonalezawodużeglarskiegoidoszedłkiedyśdostanowiskasternika
albonawetikapitana.Aleczującgroszwkieszeni,trwałemdalej
wuporzei,grającrolępananietykającegożadnejrobotynapokładzie,
nienauczyłemsięteżniczego.
Posiadałemwówczasczterdzieścifuntówszterlingów,które
miprzysłalikrewni,uproszenilistemwysłanymzLondynu.Pewny
jestemjednak,żewiększączęśćtejsumydostarczyłamatkamoja.
Idączaradąwłaścicielaokrętu,człowiekabardzozacnego,
nabyłemzatepieniądzeróżnychdrobiazgów,używanychwhandlu
zamiennymzmurzynami,inotujętuzaraz,żepodróżmiałaprzebieg
pomyślnyorazżewróciłemdoLondynuzzyskiemtrzystufuntów
szterlingówwpostacizłotegoproszku.
Zostałemtedyhandlarzemgwinejskimiuprawiałemtoprzezlat
kilkazcorazwiększympowodzeniem,gdymniezaślosyzapędziły
doBrazylii,kupiłemtamtaniopięknąplantację.Dośćdługociągnąłem
zniejniezłezyski,razupewnegouległemnamowiedrugiego
plantatoraiprzysposobiłemsobieokrętwcelusprowadzeniazAfryki
niewolnikówpotrzebnychnamdorobotynanaszychpolachtrzciny
cukrowej.