Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
irzekł:
Enfin
13,nawsizawszemożesiętrafić,żektoś
przyjedzieizastaniemojącórkęsamą.Toniemiasto.
Przytymjesteściekrewni.Ty,Gątowski,możeszmibyć
potrzebny,więcbądźłaskawpojechaćzemną.
Wyraznajwyższejniechęciiniezadowoleniaodbiłsię
natwarzymłodegoczłowieka.
Przeciągnąłrękąposwejpłowejczuprynieirzekł:
Nadstawemjestwyciągnięteczółno,któregoogrodnik
niemożezepchnąć;obiecałempannieMarii,
żejezepchnę,tylkoostatniejniedzieliniepuściłamnie,
bolałojakzcebra.
Toskoczispróbuj,dostawutrzydzieścikroków,
zaparęminutwrócisz.
Gątowski,radnierad,wyszedłdoogrodu,panPławicki
zaś,niezwracającuwaginaPołanieckiegoicórkę,
powtarzałchodzącpopokoju:
Newralgiawgłowie,założyłbymsię,żenewralgia
wgłowie;Gątowski,wraziepotrzeby,możeskoczyć
podoktora.Tensafanduła,tenradcabezrady,pewno
bynieposłał.
Ipotrzebującwidoczniewywrzećnakimśswójzły
humor,dodałzwracającsiędoPołanieckiego:
Nieuwierzysz,cotozacymbał!
Ktotaki?
Jamisz.
Ale,papo...zaczęłapannaMarynia.
LeczpanPławickiniedałjejskończyćirzekł
zewzrastającymzłymhumorem:
Wiem!Niepodobacisięto,żeonaokazujemitrochę
przyjaźniitroskliwości.Czytajsobieartykułyrolnicze
panaJamisza,uwielbiajgo,stawiajmuposągi,alepozwól
mimiećmojesympatie.
TuPołanieckimógłpodziwiaćistotnąsłodyczpanny
Maryni,gdyżzamiastsięzniecierpliwićpodbiegładoojca
ipodsuwającczołopodjegouczernionewąsiki,rzekła: