Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Roz​dział1
Wcze​śniej
Adamotworzyłoczyirozejrzałsięponiewielkimpokoju
przypominającymszpitalnąizolatkę.Byłownimcoś
staroświeckiego.Ścianypomalowanezostały
naniebiesko.Wzdłużdrewnianegosufitubiegłydwie
grubebelkipodtrzymującestrop.Wjedynymoknie
zamontowanabyłakrata,coniemalodrazuwzbudziło
wWolańskimzaniepokojenie.Unoszącysięzapach
przynosiłskojarzeniazestarymwiejskimdomem.
Spojrzałzaoknoidostrzegłbujnąroślinność.Nawet
kwiatynakrzewachrosnącychprzyoknieukładałysię
wbarwnekompozycje.Mężczyznadoszedłdowniosku,
żeogrodnikzajmującysięposesjąmusiałznaćsię
narze​czy.
Uniósłsięnałokciachispojrzałnapodłogę,która
równieżbyładrewniana.Niebyłtożadenpanel
zwymalowanymwzoremsękówczysłoi,tylko
najprawdziwszeimpregnowanedębowedeski.Byłystarte
izniszczone,codobitniewskazywałonato,żemusiały
wieleprzejść.Obokłóżkastałokrzesłoiwspółczesna
metalowaszafka,jakąmożnazobaczyćwszpitalach.
Wroguznajdowałasięszafanaubrania.Plastikowy,
okrągłyzegarwiszącynaścianiewskazywałkilkaminut
pogodziniedziesiątej.WgłębipokojuAdamujrzałdwoje
drzwi,jedneprowadzącenajprawdopodobniejdołazienki,
dru​giewyj​ściowe.
Usiadłnałóżkuiprzeszukałszafkę.Opróczprzyborów
toaletowychijakichśubrańnieznalazłjednakniczego
ciekawego.Wszafierównieżbyłatylkopoduszka
ido​dat​kowykoc.