Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
obrażeń.Powolisięuspokajał.
Wściekłyfotografwysiadłzauta.Patrzyłmiędzydrzewa,redaktora
jednaknigdzieniebyłowidać.Zaklął,zapaliłkolejnegopapierosa
izacząłnerwowochodzićwteiwewtepodrodze.Ponieważlasgłucho
milczał,fotografzgasiłniedopałekczubkiembutaikrzyknął:
–Tosobietusiedź,idioto!Wdupęmniepocałuj!
Chwilęjeszczenasłuchiwał,ależeniedoczekałsiężadnej
odpowiedzi,wsiadłdosamochodu,przygazowałwściekle,wrzucił
jedynkęiodjechał,ażżwirzgrzytnąłgniewniepodkołami.Pochwili
autozniknęłonadobre.
Atymczasemredaktorsiedziałsobienadrowemzzajączkiem
narękach.Przypominałzamyślonąstaruszkęzrobótkąnakolanach.
Umilkłwarkotodjeżdżającegosamochodu.Słońcezaszło.
Redaktorpostawiłstworzenienaziemięzniejakąobawą,
żemuzarazczmychnie,alezajączekskuliłsięwtrawie,akiedy
mężczyznaponowniewziąłgonaręce,tenjużwcalesięniebał.
–Notozostaliśmy–skonstatowałredaktor,zwracającsię
dozająca.
Jegosytuacjaprzedstawiałasięnastępująco:byłsamwlesie,
wczerwcowywieczór,tylkozmarynarkąnagrzbiecie.Praktycznie
porzucony.
Cosięzwyklerobiwpodobnychokolicznościach?Redaktorowi
przemknęłaprzezgłowęmyśl,żechybatrzebabyłoodpowiedzieć
nanawoływaniafotografa.Terazprzyjdziemuwrócićnadrogę
ipoczekaćnaokazjędoHeinolialbodoHelsinek.
Tamyśljednakwydałamusięodstręczająca.
Zajrzałdoportfela.Kilkastumarkowychbanknotów,legitymacja
dziennikarska,kartaubezpieczeniowa,zdjęcieżony,paręmonet.
Wkieszeniachdwieprezerwatywy,pękkluczy,wpinka
socjaldemokratówzpierwszomajowychobchodów,kilkaołówków,