Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sięnagle,ajausłyszałemwjejgłosieizachwyt,iodrobinęwstydu.
Spojrzałemnaniązgóry.
Serio?
Mojemueksniebardzoszło.Wcześniejbylijacyśfaceci,
przychodziliiodchodzili.Orgazmmiałamjedyniezmoim
przyjacielemnabaterie.
Okurczę.Pokręciłemgłową.
Nonaprawdę.
Tochujowo!parsknąłem.
Żebyświedział!takżeparsknęłaipochwiliśmialiśmysięjak
nienormalni.Apóźniejznowumojeustaznalazłyjejwargi
izaczęliśmysięcałować.Iponowniemiałaprzymnieorgazmy.Byłem
lepszyniżtenpieprzonyróżowyfrajernabaterie!Ha!Nie
wspominającobyłychfagasach,którzyniepotrafilijejrozpalić.
Ztegowszystkiegoniewspomniałemjej,kimjestem,aleuznałem,
żewsumieniemasensuburzyćtego,cosiędziałomiędzynami.
Nawyjawienieprawdyprzyjdziejeszczeczas.
K
spędziłemszalonąpiątkowąnoc.Kiedywyszedłemodniej
olejnytydzieńzacząłsięzajęciamizprofesorJustyną,zktórą
oczwartejnadranem,byłemwprostupojonytym,cosięwydarzyło
międzynami.Justynażegnałamnieubranawcienkąkoszulkę,którą
pragnąłemzedrzećzniejzębami.Patrzyłanamniezżalem,
ajawiedziałem,żetodziaławobiestrony.
Szkoda,żeniemożeszzostać.
Szkoda.
Możekiedyśzdejmieszmaskę?Uniosłabrew.
Przytuliłemipocałowałemwusta.
Możekiedyś.
Niewiedziała,żetonastąpiszybciej,niżmyślała.Bootonastał
poniedziałekiJustynaszłakorytarzem,ajanadchodziłemzdrugiej