Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
isadzązprzybywającychnadworzecpociągów
dowożącychkolejneładunkidoParyża,któryitakjużbył
przesyconyludźmi.Naprzedmieściachwokółcentrum
miastabudowanoiposzerzanokolejnedzielnice,nie
potrafiącsprostaćnapływowiludności.Ijeszczedłuższe
ulice,ijeszczewyższedomy,czyteżto,conazywano
tudomami.WFinsterhennen,gdziedorastałJori,domy
miaływyraźnykształt:czteryściany,dachiogród,
wktórympasłasiękrowaalborosłagrusza.Były
niebieskienieboizielonełąki,ipola,ponadktórymi
możnabyłospoglądaćwdal,daleko,pogóry.
WParyżuzaświdaćbyłotylkofasady,kamienneelewacje
zrzędamiokien,upstrzonetuiówdziebalkonami,które
wisiałynieużywanenadulicą.Niektóreznichznajdowały
siębezpośrednionadrestauracjąlubkawiarnią.
Mieszkańcykamienicymoglinaplućklientomprosto
do
caféaulait
.
Ztłumuwyłoniłsiępochylonymężczyzna,
popychającyprzedsobąkatarynkę.Przekroczyłulicę
iruszyłwkierunkuJoriegozewzrokiemutkwionym
wziemię,jakbyniewolnomubyłostracićzoczu
terkoczącychkółekwózka.Miałkapotęzwyświechtanego
weluru,białewłosyisączącysięczerwonywykwit
nanosie.Dotarłszydochodnika,przystanąłimrugając
zezdziwieniem,popatrzyłnaJoriego.Najwyraźniejten
zająłjegostałemiejsceprzybramie.Jorizawiesił
spojrzenienaczerwonymwrzodzienajegotwarzy.
Patrzącztejodległości,niepotrafiłstwierdzić,czyjest
zaraźliwy,alejeślimężczyznachciałrościćsobieprawo
dotegomiejsca,niezamierzałstawaćmunadrodze.Już
miałustąpićnabok,gdykataryniarzzacząłświdrować
gospojrzeniemspodciężkichpowiek.Potemodwróciłsię
jakpies,zbytzmęczonylubgłodny,bywalczyć,ipchnął
katarynkęprostowludzinachodniku.Wkrótcejej
fałszyweismutnedźwiękipopłynęłyoddrugiejstrony
bramy.Zabrzmiałyjakspóźnionepretensje.
Joriwyłowiłzkieszenizegarekiotworzyłklapkę.Była
zadwadzieściaczwarta.Pociągmiałprzyjechać
zakwadrans.Joriniemusiałsięśpieszyć.Zamknąłzłote