Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
spożywcze,napapieriszmatyoraznaskorupkiodostryg.
Joriuznałtenpomysłzaznakomity,choćjegosukces,jak
dotejpory,byłznikomy.Zdawałsięfunkcjonować
wyłączniewpromieniumetraodkosza.
–Lepiej!OdczytwygłosidoktorCharcot–rzekł,nagle
uskrzydlony.–Ipowiemci,żeporównywanietych
tancerekzhisteryczkamizSalpêtrièretojak
porównywanieeteruzhiszpańskąmuchą!
–Zczym?
–Nowłaśnie.
Paulprzybrałminę,którejJoriniepotrafiłzgłębić.Ich
spojrzeniazetknęłysięnachwilę,ciepłeiznajome,jakby
dopieroterazpojmowali,żewreszciesięwidząpotak
długimczasie.ItowdodatkuwParyżu,zperspektywą
wieczornegowykładuprofesoraJeana-MartinaCharcota,
najsłynniejszegoneurologanaświecie,nadktórego
rozprawamiślęczelirazemnauniwersyteciewZurychu.
Paulpostawiłwalizkęnaziemi,uważając,bysięnie
przewróciła.ZrobiłkrokwstronęJoriego,bywziąć
gowramiona.
–Jakdobrzecięwidzieć!–powiedział.Joriemuwydało
się,żefałdkijegopodróżnegopłaszczapachnąjeszcze
ostatnimiresztkamiszwajcarskiejczystości.
–WitajwParyżu.–Wciągnąłgłębokopowietrze,nagle
wątpiąc,czymiastospodobasięprzyjacielowi.
Opływałichstrumieńpodróżnych,którzyoglądali
mężczyznprzywejściu,takjakoglądaliwszystko,cobyło
doobejrzeniawtymmieście.Dziesiątkiparoczu
wposzukiwaniukolejnejatrakcji,kolejnegoskandalualbo
kolejnejzbrodni.Ajednaztychparoczumrugałaznad
krawędziwypełnionegodopołowykieliszkavinmariani
wkawiarninaprzeciwkodworca.
Lecoqniebyłczłowiekiemmałychłyczków.Nie
zamawiałnapoju,bymaczaćwnimusta,podobniejak
niezamawiałkotleta,bytylkogooblizywać.Dlategobył
tojegoczwartykieliszekvinmariani.Mężczyznanie