Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
AleksanderKowarz
RW2010
Rydwanbogów
więcejwpołowieszerokościŚwiątyni,murodgradzałogólnodostępnączęśćbudowli
odprywatnychkomnatarcykapłanaikilkukapłanówwyższychrangą.Przechodziło
siętamprzezwąskieiniskiedrzwi.PrzedścianąstałpięciometrowyposągHorusa
zwróconywkierunkuwiernych,ajegosurowywzrokprzeszywałkażdego,ktoprze-
stąpiłprógŚwiątyni.Przedposągiemrównieżstaliuzbrojenistrażnicy,napokazra-
czej,ponieważpotężnamagiachroniłabudowlę.
Minąłwartowników,otworzyłdrzwiiwspiąłsięnaschody.Pochwilistał
wproguprzestronnejkomnatyarcykapłana.
Witaj,Sefianie.
Wzywałeśmnie,panie.
OpróczwiekowegoMerukesa,najwyższegokapłanaŚwiątyniHorusa,wewnę-
trzuznajdowałosięjeszczetrzechmężczyzn.Wszyscyjaknakomendęodwrócilisię
wstronędrzwi.Sefianrozpoznałdwóchznich,bylitozaufanizastępcyarcykapłana.
Trzeciegonieznał.
Zostawcienas,proszępowiedziałMerukes.
Trzejmężczyźnibezsłowapodnieślisięzeswoichmiejsciwyszli.Obcyrzucił
Sefianowiprzenikliwespojrzenie,mijającgowdrzwiach.
Podejdźrzekłarcykapłan,zbliżającsiędookna.Cowidzisz?
Ujegostópmiastoprzypominałopopękanypłaskowyż,poprzecinanywąwoza-
miikanionamiwąskichorazszerokichulic,biegnącychmiędzyostrymistokamibu-
dynków.Gdzieniegdziefragmentkolorowegomateriałuznaczyłzakładrzemieślniczy
bądźstragankupca.Ludzkigwarprzypominałbrzęczeniemuchwsennepopołudnie.
Dalejpohoryzontrozciągałysięgorącepiaski,którewydawałysięporuszaćni-
czymmorskiefalewnagrzanympowietrzu.
Miasto,ludzi.SefianstanąłokrokzaMerukesem.Ipustynięzamiastem.
Trudnoodmówićciracjiodparłarcykapłan.Sefianniemógłtegowidzieć,
aleodniósłwrażenie,żeMerukesuśmiechnąłsiędelikatnie.Jazaświdzęoazęspo-
koju,ładuiporządku,wktóregocentrumznajdujesiętaŚwiątynia.Usiądź.
40