Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział2.Nauka
Korneliuszzastanawiałsię,jakichużyćbarwdotłamartwejnatury,
jakąmalował,gdydokomnaty,którązajmowałrazemzbratem,
weszłasłużącaMarta.Dziewczynaonijakimspojrzeniupokłoniłasię
ipowiedziała:
OjciecwzywapanaKorneliuszadokantoru.
Młodzieniecuniósłbrwi.
Niemówił,ocochodzi?
Nie,panieKorneliuszu.Tylkonakazał,byszybkosiępanzjawił.
Młodyczłowiekwestchnął.Skororodzicwzywał,niemógłbyć
nieposłuszny.Odłożyłpaletęzfarbaminastółiwyminąwszybez
słowasłużkę,opuściłkomnatę.
Szedłszybkim,sprężystymkrokiem.Byłwysokiipostawny,
ciemnowłosyibardzoprzystojny.Jegobrązowewłosy,sięgające
ramion,grzywkąopadałynaszerokie,rozumneczoło,naktóre
naciśniętybyłkolorowyberet.Wzielonychoczachlśniłapowaga.Był
tobardzorozważnymłodzieniec,skrytyjednakirzadkosię
uśmiechający.Mimotobynajmniejniebyłponury.Zwygląduwdałsię
wojca,azcharakteruwmatkę.Aureliakochałagonajbardziej
zewszystkichswoichdzieci.
Zastałojcawkantorze,rozmawiającegozklientem,którychciał
kupićzłotypierścień.Przezchwilęprzysłuchiwałsięzbokutoczącej
sięrozmowieidopierogdynabywcawyszedł,zwróciłsiędorodzica:
Wzywałeśmnie,ojcze.
Bartłomiejspojrzałuważnienasyna.
Tak.Usiądźnakrześle,boto,comamdopowiedzenia,toważna
sprawa.
Dziękuję,postoję,mammłodenogi.
JakchceszwestchnąłDantyszek.Przyłożyłdłońdoczołairzekł:
Korneliuszu,musiszcałkowiciezmienićpostępowanie.
Młodzieniecuniósłbrwi.
Czywtym,corobię,jestcośzłego,ojcze?
Nieotochodzi.Malarstwoniejestzłem,alezniegonieutrzymasz
domuirodziny.Jesteśmoimnajstarszymsynem.Takamienicaikantor
kiedyśprzypadnątobie.Dlategochcę,byśporzuciłmalowanie
obrazówiwstąpiłjakoczeladnikdocechuzłotników.Masz
dwadzieścialat,doprawdytoostatnimoment,bypomyśleć