Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział1
Imgorszaburza,tymzuchwalejrankiemświecisłońce.Jakbychciało
zatrzećśladyatakuiniepozwolićnażadnenarzekanie.Bojakże
torobić,kiedywokółtakasielanka.Wilgotneliściebłyszczą,
dokładnieumytatrawajestsoczyściezielona,apowietrzepachnie
czystościąorazorzeźwieniem.
Alicestałanaszczyciewzgórzaipodziwiaławidok.Czuła,jak
parujejejprzemoczonydosuchejnitkipłaszcz.Wbutachchlupotała
woda,awłosyciasnoprzylegałydowilgotnegoczoła.Marnie
wyglądała.Zatopanorama,którasięprzedniąrozpościerała,
prezentowałasięprzepięknie.
HrabstwoCantendorfbyłowyjątkowepokrytełagodnymi
wzgórzami,któreskrywałymiędzysobąjasnoniebieskiejeziora,
soczyściezielonymipołaciamilasówiłąk.
Powietrzebyłokrystalicznieczyste,przezroczyste.Woddali,
naszczyciewzniesienia,pyszniłsięzamekCantendorf.Słońce
wschodziłozanim,oświetlającjegomuryidelikatniebarwiąc
jenaróżowo.Wysokiewieżewyglądałyjeszczepiękniejniżzwykle
otoczonezieleniąparkuorazogrodów.Posiadłośćbyłaogromna.
Ciągnęłasięodwiekowychmurówzamkuzdziesiątkamipokoi,
długimikorytarzami,zakamarkami,wielkąsaląbalową,sypialniąpana
domu,skarbcemipięknąbibliotekąprzezszerokiepolailasy,
pohoryzont.
Itowszystkotaknaprawdęnależydomnie!westchnęłaAlice.
Dokobiety,którawmiejscowejhierarchiizajmowałajeszczenietak
dawnoostatniemiejsce.Byłasierotą,znajdą,wiedźmą.
Spojrzałanazamekjeszczeraz.Ostatni.
Odwróciłasię,poczymruszyławdrogę.Jeszczeniewiedziała
dokąd.Wniewielkimzawiniątkuniosławszystko,cobyłojej
potrzebnedorozpoczęcianowegożycia.Sporyzapasmonetmający
mocnatychmiastowegoiskutecznegorozwiązywaniadrobnych
bieżącychniedogodności.Zabrałateżdwienajcenniejszeksiążki
zprzepisaminaleki,pełnejejodręcznychnotatek.Wciasnyrulonik
zawinęłatrzynajlepszesukienki,atakżekilkamałychflakoników
zespecyfikami,którewkilkachwilzmieniąbladąpodróżniczkę