Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Onie!–jęknęłaZuzannawduchu.Przezjejgłowęprzeleciałydość
drastycznesposobyprotestu,włączniezwyrwaniemHelencejęzyka.
JeśliRóżaZubalównabyłajakimśprzykładem,totylkopróżnej
lambadziary,niczymnieograniczonej,nikomuniepodporządkowanej.
Więcinikogospecjalnieniezdziwiło,gdyzginęła…tfuj,zaginęła,
rozpływającsięgdzieśmiedzyBieszczadamiaBałtykiem.Arazem
zniąupłynniłasiępuszkazoszczędnościamimatkitrwającej
wewdowieństwieiskarpetazzaskórniakamipoojcunieboszczyku.
Dodziścórkamarnotrawnaniepowróciła,pozostającjednak
niezłomniewpamięci.
–PaniHeleno–Zuzannaobjęłasąsiadkęwpasieipoprowadziła
wstronęwyjścia–napewnojestpanizmęczona,niechpanisobieteraz
odeśpitęnoc…
–Odeśpi,odeśpi…Akurat.Junakowamaprzyjśćdoprzymiarki.
Sukienkęjejprzerabiam,boMareczekpodobnieżzaprosił
jądoteatru…Takiegosynamieć…
Zuzannaciężkowestchnęła.Porannewydarzeniazaczynaływyłazić
jejoczamiiuszami.Abyłtodopieropoczątekdnia!
2
Ranekbyłzimny,szary,ociekającywilgocią.Wydajączsiebie
pomrukiprzypominającesykskwierczącejświecy,Zuzannaparłapod
wiatrskulona,zbrodąwciśniętąwszalowykołnierzpłaszcza.
Wtórowałojejposępnekrakaniewrondobiegająceodstronypustego
skweru.
Odruchowozarzuciłanaramięciężkątorbęzczarnegoskajuipo
chwiliwahaniaominęłaskwerszerokimłukiem.Wolałanie
ryzykować,taksięzłożyło,żejejAniołStróżalboprzeszedł
nawcześniejsząemeryturę,albobyłśpioszkiem.Alboleniuchem,
bo–szczerzepowiedziawszy–niewielesięprzyZuzannie
napracował.
Pokonawszyłagodnyzakręt,wyszłanaostatniąprostą–krótką
żwirowanąścieżkęciągnącąsięwzdłużulicyLeśnejiginącą
wlesistympółmroku.Bibliotekaznajdowałasięnakońcu,pod
numerem3A,wniskiej,obdartejztynkuprzybudówceprzyklejonej