Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
łataniadziurwnawierzchni,fanamitransferówpiłkarskich
izapaleńcamibudowyzalewu.Cóż,każdymajakieśułomności;brak
kaloryferanabrzuchu,brakmięśni,brakzdrowejopalenizny,brak
woli.Radnymdodatkowobrakowałosłuchu.
–Jakciałobędziezdrowe,toduchteż–rechotaligłusinaprośby
Zuzanny.
–Jakbibliotekęzeżrąkorniki,duchniebędziemiałsięczym
karmić.Chybażewiórami–odpowiadałaponuro.
Zabawawodbijanietrwałapółrokuiwydawałosię,żenictegonie
zmieni.
Którejśnocyzdałasobiesprawęzistnieniasubtelnychpowiązań
prawfizykizżyciem,zauważając,żejejirytacjazwiększasięwprost
proporcjonalniedostopniaśmiechuradnych.Zsamegorana,
poruszającsięruchemprostoliniowym,wtargnęładogabinetu
przewodniczącegoradyibezsłowapostawiłanabiurkubuty
zpodeszwamijakszwajcarskiser.Okazałosię,żeniemogłaobrać
skuteczniejszegośrodkaperswazji.
–Jestpaniniedozdarcia,poddajęsię–powiedziałrozbawiony.
Uśmiechnąwszysiędowłasnychmyśli,Zuzannaprzerzuciłatorbę
przezramięiszybkimkrokiemruszyłaprzedsiebie.Dotarcie
doskweruzajęłojejzaledwiekilkaminut.Otejporzerokubyło
tupustoicicho,jeślinieliczyćżałosnegoskrzypieniahuśtawki
poruszanejpodmuchamijesiennegowiatru.
Nasunęłagłębiejkaptur,byosłonićtwarzprzedzacinającym
deszczem,iwyszłanagłównąulicę.Mijającsklepspożywczy,
odruchowozerknęławoświetloneoknowystawowe.Dopieroteraz
uświadomiłasobie,jakbardzojestgłodna.Wpracyniemiałaczasu
nanicwięcejopróczćwiartkimaślanegorogala,przegryzanego
wbiegumiędzyregałami,awdomu,oiledobrzepamiętała,nawet
tegoniebyło.Wsklepieteżnaniewielemogłaliczyć,alemożejakaś
konserwazaplątałasiępaniZdzisi.
–Hej,Zuza!
Wiedziała!Czułapodskórnie,żeżadnajejradośćniemożetrwać
wiecznie.
Powoliodwróciłagłowę.StałzaniąMarek,osobnikowyglądzie
niedożywionegonaukowca,zniewiadomychpowodówuzurpujący
sobiedoniejprawoodczasówpiaskownicy.Najegotwarzypojawił
sięszerokiuśmiech.
–Tochybaprzeznaczenie,żetakczęstonasiebiewpadamy,conie?
Notrudno,żebyniewpadali.Mieszkalinatejsamejulicy,wtym