Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Atak,już,momencik.Ulica,ulica…Ankarazjeszcze
zerknęłanadokładnyadreszapisanywtelefonie.Mam!
Jaśminowcówtrzynaście.
Kobietastraciłarównowagęizkrzykiemrunęłarazem
zroweremdopobliskiegorowu.Tennakryłswoimciężarem.Anka,
sprawdzając,czynicniejedzie,wyskoczyłazsamochodu,
bypodnieśćrowerzystkę.
Orany,nicpaniniejest?Proszęsięnieruszać,zarazpani
pomogę!rzuciłasiędopomocy,unoszącczerwonyrower.
Nie,nie!Zostawmnie!Niechcęmiećztymnicwspólnego!
Nie!kobietanaczworakachpięłasięponierównościrowu
melioracyjnego.Dźwignęłaswojeciałoiruszyłakoślawympędem
przeznieużytek.Potykałasięcorusz,upadającnakolana.Wiekiwaga
utrudniałyucieczkęnieznajomej.
Halo,proszępani!Arower?!Zostawiłapanirower!
Plecykobietyzsekundynasekundęcorazbardziejsięoddalały.
***
Jankowskajechałagłównądrogąwnarastającymstresie.
Potabliczkachnabramachidomachzorientowałasię,żeporuszasię
ulicąUrokliwą.Nazwabyładziwna,zwłaszczażewidokiwcalenie
byłyurokliwe.Zwykłapolskawieś,domystojącepoobustronach
asfaltowejdrogi.Niektóreoddalonetakbardzo,żedopasajezdni
prowadziładługapiaszczystalubszutrowauliczkadojazdowa.
Rozglądałasię,chociażniedawałotożadnychrezultatów.
Poprzejechaniukolejnegokilometrazobaczyłaskrzyżowanie.
Niestety,niebyłatoulicaJaśminowców.Czaskurczyłsię,mimo
zapasu,jakiAnnadałasobienadojazddoparceli.Powolijechałaprzed
siebie,mijającskrzyżowanie.
Niecodalejpoprawejstroniezobaczyłamałeporuszenieprzy
niskim,żółtawo-zielonymbudynku.Szyldnaddrzwiamidumniegłosił
UMIECI.Sklepspożywczo-przemysłowy.Piersiastablondynka
zwysokoupiętymkońskimogonemdośćekspresyjnietłumaczyłacoś
siedzącymnaprowizorycznejławeczcekoneseromnapojów
wyskokowych.Przykażdymruchuwłosypodskakiwały,odbijającsię
odgłowy.Panowiewzabrudzonychspodniachkiwalisiętowprzód,
towtył,aszerokadrewnianadechanadwóchniewysokichpieńkach
chybotałasięniebezpiecznie,jakbyzarazmiałarunąćrazem