Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdziałpierwszy
Donośnysygnałpędzącejkaretkipogotowiairykklaksonów
namomentoderwałjąodjasnoświecącegomonitora.Pokójzaczynał
zlekkatonąćwszarościach.Dnipodkoniecsierpniabyłycoraz
krótsze.JeszczekilkatygodniwcześniejotejporzeAnkasiedziała
nabalkonie,przyglądającsięmagiizłotejgodziny.Lubiłatęporędnia,
gdywszystkokąpałosięwciepłymzłocistymblasku.Nawet
zapyziałe,stareblokowiskazodpadającymtynkiemizabitymideskami
oknamiwyglądaływtedyjakośprzyjemniejiznośniej.Możnabyło
pokusićsięostwierdzenie,żemiałynawetswójurokiniepowtarzalny
klimat.Zawszefascynowałojąto,cozotoczeniempotrafizrobićmiłe
dlaokaświatło.Tosamodotyczyłozdjęć.Płaskiefotografie
wyostrzałyparametry,takiejakjasność,kontrast.
Terazmagiętejchwili,gdyświatłoubierałoświatwinne
odcienie,miałagłębokownosie.Przezwielezawirowańitrudów,
jakienapotkaławżyciuprywatnym,nawetzłotagodzinaniesprawiała
jejradości.Zatraciławtymwszystkimto,cotakbardzokiedyś
uwielbiała.Radośćzdrobnostekodeszładolamusa.
Mieszkaniewydawałosięponureiprzytłaczające.Doniedawna
lubiłatenkątwstarejkamieniczcenawarszawskiejPradze.Razem
zKostkiemstworzylitumiejsce,wktórymkażdychciałwypoczywać
ispędzaćwolnyczas.Ztrudemprzyznawała,żekiedyśbyło
toidealneschronienie,któreterazuwierałojąjakzbytobcisłeubranie.
Obecniemiałaochotęwynieśćsięztychczterechścianchoćbyzaraz,
pakującswójdobytekwkilkakartonówiwalizek.Bylejaknajdalej
ijaknajszybciej.Dalekostąd.ZdalaodKostkaiwspomnień,które
kryłysięwkażdymzakamarkumieszkania.
Jedendzień,adokładnierzeczujmując,jedenwieczór,
przekreśliłwszystko,comiałaskrzętniezaplanowane.Ajednotrzeba
byłoprzyznać–kochałaplanować!Ceniłasobieładiporządek,
równieżwcodziennymfunkcjonowaniu.Notesy,kalendarze,planery
tocoś,bezczegoniewyobrażałasobieżycia.Spontanicznośćniebyła
jejbliska,wręczirytowałająiwprawiaławniemałydyskomfort.
Niespodziankiprzyprawiałyjąobólbrzucha.Rzadkowięc
wychodziłazeswojejstrefykomfortu,jakimbyłoukładaniesobie