Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
odziewiątejwieczór.
Ztymisłowyodwróciłasiędowyjścia;spojrzeniejej
oczu,oderwaneodlady,padłonamarkiza,dostrzegając
jegoprzenikliwywzrok.Przezmomentjakbyzawahałasię
iskuliławsobie,potemjednakopanowałasię,dygnęła
nisko,nacoodpowiedziałbardzolekkimiwyniosłym
ukłonem,iposuwistymkrokiemwyszłanaulicę.
Cóżtozaosobliwiewyglądającaniewiasta?spytała
ladyJulia,naciągającrękawiczki,bowkońcudobiła
targu.
Markiznieodpowiedział,leczMariaSneakyzerknęła
naniegofiglarnie.
Tojakaś
ci-devantchereamie
[3]naszegoDouro.
Albomożedama,którawrazzemnąmożenapawaćsię
zaletamidyspensyodstanumałżeńskiego.
Czytoprawda,Arthurze?chciaławiedzieć
kuzynka.
Nie,Julio,niepowiemci.Samamożeszwyciągnąć
wnioskizokolicznościtegospotkania.
Odprowadziwszydamydoichkarocy,wysłuchawszy
słówpodzięki,którymtowarzyszyłyradosneuśmiechy,
ipożegnawszywzrokiemodjeżdżającyprzepyszny
ekwipaż,bratmójskręciłwulicęHotelową,kierującswe
krokinaPlacWiktorii.Jegoczołopociemniało,twarz
przybrałazasępionywyraz.Szybkimkrokiem
pomaszerowałwstronęWellesleyHouse,wspiąłsię
poschodachipokonawszyseriękomnatikorytarzy,
dotarłdopokojówmarkizy.Otwarłszydrzwiiodsunąwszy
wiszącązanimizasłonęzzielonegoadamaszku,ujrzał
siedzącąprzystoleipochylonąnadołówkowym
szkicem.Słyszącgo,uniosłagłowęipowitałauśmiechem
wymowniejszymwswejsłodyczyodsłów.