Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
same”mówiłaiukładałajejedenobokdrugiego
pomiędzydoniczkamizkwiatami.
Ztychdojrzałychrobiłakanapkizpomidorami:grubo
ukrojonapajdachlebaposmarowanasmalcem,anatym
czerwoneplastry.Isól.„Pomidorylubiąsól”mawiała
babciaisypałajejnaprawdędużo.
GdyIzadorosła,pomidorystraciłyswojąmagię.Bez
trudukupowałakilkawsklepie,podawałazmozzarellą,
skrapiałaoliwązoliwek,byuszlachetnićrandkęprzy
świecach.Czasamikoktajlowewrzucaładosałatki
złososiem.Apotemdowszystkiegododawałasól.
„Pomidorylubiąsól”powtarzaławmyślach.
Jakmałpka,jakchłopakusłyszałazaswoimiplecami.
Gdysięodwróciła,zobaczyła,jakkobietyzklatkiobok
patrząnanią.
Niepowinnategorobićwspódnicy,widaćjejmajtki
powiedziałajednaznichiodeszła,byusiąśćnaławce
obokpiaskownicy.
Izabelazwisałagłowąwdółnadrabinkach.Byławtym
świetna.Powakacjachnawsi,powchodzeniunadrzewa
niebałasiężadnejwysokości.Tegodniazaczęła.Powoli
zsunęłasięzdrabinekiobciągnęłaspódniczkę.
„Jakmałpka,jakchłopak”echowgłowiepowtarzało
słowo,ażołądekdziwniesięzacisnął.Zmałpkisię
ucieszyła,zchłopakanie.Niebyłachłopakiem,choć
czasemimzazdrościłaczegoś,coniedokońcapotrafiła
nazwać.Onimoglikrzyczećgłośniejiwięcej,biegać
szybciej.Nigdyniesłyszeliostrzeżenia:„Warszawasię
pali”.Nigdyniemusieliobciągaćspódniczki.Chciałajak
oninosićspodnie,alemamasięniezgadzała.„Spodnie
dlachłopaków”powtarzała,choćIzabelawiedziała,
żedziewczynkiteżjenoszą.Alezmamąsięnie
dyskutowało.
Odkądpamiętała,matkabyłazawszezadbana.Ładna