Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Dlategolepiejniechwszystkozostaniejakjest.Będzietosobie
powtarzał.Pewnegodniamożenawetwtouwierzy.
WszystkiemyślioSylviiopuściłygo,kiedywszedłdoPałacu,gdyż
Beale,jegokamerdyner,czekałnaniego.Tobyłoniezwykłesamo
wsobie,alepozatym…cośbyłonietak.Czegoś…brakowało.
Otworzyłpsychicznebarieryiszukał,sprawdzał.Zajęło
mutochwilę,ponieważjejmrocznypsychicznyzapachprzesycał
salePałacuSaDiablo.Pochwiliwiedziałjuż,czegobrakowało.Kogo
brakowało.
AjednakwoczachBeale’aniebyłoniepokoju,więcnimuczynił
pierwszyruchwtejszachowejrozgrywce,jakązawszebyłyrozmowy
zkamerdynerem,zdjąłpelerynęizniknąłzapomocąFachu.
Dobrywieczór,Beale.
Dobrywieczór,WielkiLordzieodparłBeale.Czymiałeś
przyjemnywieczór?
Tak,wistocie.Przedstawieniebyłoczarujące.
Akolacja?
Ach.
Byłacałkiemniezła.Oczywiścieniedorastaładostandardów
paniBeale.
Oczywiście.
Teraz,kiedydałBeale’owioczekiwanąijedynąakceptowalną
odpowiedź,kamerdynerbyłgotówprzejśćdoinnychspraw.
Naprzykładtakich,jakmiejscepobytujegocórkiiKrólowej.
PaniudałasięgodzinętemudoStołpuoznajmiłBeale.Zostawiła
dlaciebiewiadomośćnabiurkuwgabinecie.
Dziękuję.
Jeśliniepotrzebujeszniczegowięcej,WielkiLordzie,zamknę
Pałaciudamsięnaspoczynek.
Saetanskinąłgłową.
Towszystko.Dobranoc,Beale.
Ruszyłprzezwielkąsalędoswegogabinetu,słysząc,jakBeale
zamykafrontowedrzwi.Niebyłotokonieczne,zważywszynato,
żeistniałyinnesposobychronienianajcenniejszychdlaniegoludzi
iprzedmiotów.NawetmimoochronnychzaklęćdoPałacumożnasię
byłodostaćstosunkowołatwo.Jednakwyjściestądtobyłajuż
całkieminnasprawa.
Wszedłdogabinetuiskierowałmyślkulampienabiurku.
Otulonakloszemświecazamigotałaizapłonęłajasno.Sięgnął
popołowęarkuszapergaminuzłożonegonatrzyczęści
izapieczętowanegokilkomakroplamiczarnegowosku.Przywołał
swojeokulary-połówki,otworzyłlistiprzeczytał: