Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Ach,nie...wyrzekłniedbaleniepozwolęodejśćkucharce,dopókichłopcównie
wyślędoKalinówki.Będąjedliwdomu.Zresztątozaledwietydzień.
Jateżniemówięochłopcach,chodzimiociebie...
Spojrzałnaniątroszeczkęzdziwionyizarazuśmiechnąłsięuprzejmie,leczjakby
zprzymusem,ipochyliłtrochęgłowę.
Dziękujęci,nietroszczsięomnie.Jamamzdrowyżołądek...
Przechodziłchłopiecroznoszącypismailustrowane.
Możecicokupić?zapytał.
WtejsamejchwiliPitawyjrzałazwagonu.
Błądziłaroztargnionymspojrzeniempoperonie,popalciewytartymojca,pojego
bladymuśmiechu,apoliczekjedenmiaławydętyangielskimicukierkami,którewiecznie
ssała.
AmożePitachcepomarańczę?zapytałŻebrowski.
Natychmiastdziewczynkagrzeczniebardzoodpowiedziała:
Dziękujętatusiowi!
Aleonprzywołałprzekupniaiwybrałdwiedużepomarańcze,silnieczerwone.
Wybierałstarannie,macającskórkęchudymi,klekocącymipalcami.
Wreszciezapłaciłipomarańczedookienka,wktórymwciążjakwramiebielałatwarz
Pity,podniósł.
Proszęcię,mojedziecko...
AlePitauważałazastosowneceremoniować.
Nie...nie...dziękuję...
PaniTuśkawmieszałasięzgrzecznąinterwencją:
Ależ,mojedziecko,weź,skorotatuśtakidobry...
Zróbmiprzyjemnośćprosiłojciec.
Pitawzięłapomarańcze,leczniezniknęłaznimiwewnętrzuwagonu.Stałaciągle
przyoknieinatleszaregopłaszczykateognistobarwneowoceciągnęłyoczymalarskim,
ślicznymkontrastembarw.
Wymienienietychuprzejmości,zdawałosię,nachwilęwyczerpałocałąrodzinę,
iwszyscyumilkli,niemającjużsobienicwchwilirozstaniadopowiedzenia.
PaniTuśkamyślała,źlerobiłaniebiorącnadrogęlepszejsukni.Panie,które
wchodziłydowagonów,ubranebyłyświeżoielegancko.PostanowiłaubraćsięwKrakowie
viaChabówka-Zakopaneeleganckoizgrabnie.
Milczenieprzedłużałosię.Widoczniekażdeztychtrojgażyłowtejchwiliwswoim
odrębnymświecie.
Naglegwizdprzeraźliwyrozległsięwpowietrzudrzwiwagonówzatrzaskiwałysię
pośpiesznie,ktośprzelatywałzdrugiejstronypociągu,wołającochrypłymgłosem.
RównocześnieŻebrowscyobojeocknęlisięzoddali,wktórejjużznajdowalisię
pomimopobliża.
Jedziemy?
Tak...
Łańcuchyszczęknęły,zakołysałysięwagony.
Pita,TuśkaiŻebrowskiuśmiechalisięjednakowo,blado,uprzejmie.
Bądźciezdrowe!
Ucałujchłopców!...
Tak...tak!...
Tuśkawysunęłarękę,Żebrowskiuścisnąłją,kuPiciepowiałkapeluszem.Uprzejmość
całejrodzinyzwiększyłasięznacznie;widoczniechcianowyładowaćwzajemniepewnąilość
grzeczności,abynicsobieniepozostaćdłużnymi.
Pociągzacząłdreptaćcorazszybciej,charcząc,gdakającgniewliwie.
4