Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
SklepikzzabawkamiRW2010Sklepikzzabawkami
donocy,kiedyusłyszałemtenhuk.
Ocknąłemsiępopółnocy,naglerozbudzonyiczujny.Wokółpanowałacisza,tylkozpokoju
nadoledobiegałochrapaniePapy.Przezwypaczoneoknowpadałorześkiepowietrze,więc
opatuliłemsięlepiejiprzewróciłemnabokznadzieją,żeszybkozpowrotemzasnę.
Wtedywłaśnierozległsiętenhuk.Grzmotnęłogdzieśnadole-mieszkamynadrugimpiętrze
-mocno,żeszybywoknachzadrżały.Zestrachuprzestałemnawetoddychać.Urwałosięteż
chrapanietaty.Hukponiósłsięechemmiędzysurowymimuramiblokówizrujnowanychkamienic,
poczymucichł.Czekałemwbezruchunaciągdalszy,otulonywgęstymroknibywgrubykoc.
Jednakciągdalszynienadszedł.Żadnychwięcejhałasów,żadnychgłosów-nic.Wkrótceojciec
znowuzacząłchrapać.
NastępnegorankawdrzwiachrozsypującejsięruderynaStawowejznalezionomartwego
CzarnegoOgara.Jeszczezanimposzedłemmusięprzyjrzeć,wiedziałem,żetotensammężczyzna,
któregowcześniejwidziałemuKawki.
***
Przezkolejnedwadnisklepikarzbyłmilczący.Błądziłgdzieśmyślami,nieświadomiechyba
bawiącsięzawieszonymnaszyiwisiorkiemzmirrą.Wzrokmiałwtedynieobecnyiczasem
mamrotałpodnosem,cichutko,nagranicysłyszalności.
Razpróbowałemporuszyćtemattrupaznalezionegowsąsiedztwie,aleodpowiedź
otrzymałemmałosatysfakcjonującą.
-Wszyscyumierają-powiedziałwtedyKawkaipospiesznieznalazłmicośdozałatwienia
pozasklepem.
Wiedziałem,żecośukrywa,aleniezamierzałemnaciskać.Nigdzieindziejniedostałbym
takichpieniędzy,niemówiącotakiejpracy.Zwyciężyłowyrachowanie,ciekawośćmusiałaobejść
sięsmakiem.
Podkoniecdrugiegodniapotym,jakznalezionomartwegoCzarnegoOgara,Kawkapoprosił
mnienazapleczesklepu.
-Chcę,żebyścośjeszczedzisiajdlamniezrobił-powiedział,wręczającmipaczuszkę
owiniętąwgrubyszarypapier.-Jestczłowiek,któremumusisztodostarczyć.
-Cototakiego?
-Przesyłka.Towszystko,comusiszwiedzieć-odparłKawka,nietypowojaknasiebie
tajemniczy.-OdbiorcanazywasięKarolBontarski.MieszkanaKochanowskiego,nadomujest
tabliczkaznumeremtrzydzieścidwaA.Wiesz,gdzietojest?
-Wiem,aletokawałdrogi,aja...
-Zarazkończysz,zdajęsobieztegosprawę.Aletoniemożeczekać.Zapłacęcidodatkowo...
dwazłote.Cotynato,Tadeuszu?
Oilewcześniejmiałempewnepodejrzenia,otyleterazsprawazaczęłanaprawdęmocno
śmierdzieć.DwazłotezagłupispacernaKochanowskiegoizpowrotem?Zawodowykurier
policzyłbysobieniewielewięcej.
-Proszępana,cotusiędzieje?-zapytałemlekkołamiącymsięgłosem.-Cotakiegojest
wtympakunku?
-Nietwojasprawa-rzekł,porazpierwszyodkądgopoznałem,okazujączniecierpliwienie.
-Weźmieszprzesyłkęczynie?Jeślinie,jestempewien,żektóryśztwoichkolegówchętniecię
wyręczy.
Zważyłempakunekwdłoni.Miałrozmiarniedużejksiążki,ważyłzpółkilo.Podpapierem
dałosięwyczućgładkąfakturęmetalu.Błądzącwzrokiemposklepowychpółkach,zastanawiałem
11