Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
SklepikzzabawkamiRW2010Sklepikzzabawkami
nichniezbliżał.Sklepikarztymczasemzaglądałdokolejnychopuszczonychlokali.Wkońcuwrócił
ikiwającgłowąwstronędawnejpiekarni,powiedział:
-Tensięnadapierwszorzędnie.
-Doczegosięnada?
-Niedoczego,tylkonaco-poprawiłmnie.-Nasklep.Chodź,pomożeszmiprzenieść
graty.
Otworzyłdrzwiczkiizacząłwyciągaćzfurynajróżniejszebagaże:skórzanenesesery,
ortalionowetorby,plastikoweskrzynkipełneprzedmiotówpoowijanychwszmatyalbostare
gazety.Minąłdobrykwadrans,nimułożyliśmytowszystkowstertęwkąciepomieszczenia.
Dawnapiekarnianiewyglądałaspecjalniezachęcająco:wszędzieleżałyodłamkiszkła,farba
odłaziłaześcianwrazzkruszącymsiętynkiem,kikutykablisterczałyzsufituiścian.
-Idealnie,idealnie!-Sklepikarzzacierałzzadowoleniemdłonie.
Komenderowałmnądowieczora.Wysprzątaliśmy,cosiędało,śmieciwylądowałyna
podwórku.Wreszciewedwóchprzytachaliśmyzwozujakieśżelastwozawiniętewbrezent.
Wpewnymmomenciezebrałemsięnaodwagęizapytałem,jaksięnazywa.
-BaltazarKawka,dousług-odpowiedział,unoszącmelonik.-Aty?
-Tadek.DlakumpliRudy.
-Tadeusz...śliczneimię.Ilemaszlat,Tadeuszu?
-Dwanaście.Apan?
-Zadwalatabędęodciebiepięćrazystarszy.
Główkowałemprzezchwilę,poczymstwierdziłem,żenieporadzęsobiebezkartki,naktórej
mógłbymtopoliczyć.
Kawkawyciągnąłzbrezentowegopakunkumetalowelistwy,tulejeicaływorekśrub,
nakrętekorazpodkładek.Zabrałsiędotegoześrubokrętem,pogwizdującnieznanąmimelodię,aja
podawałemmuwskazywaneczęści.
Wkońcuzrobiłosięzbytciemno,żebypracować.Sklepikarzprzyniósłzwozulampę
benzynową.Pożegnałemsię,apanKawkadałminaodchodnedwazłote.Wtedywydawałosięto
prawdziwąfortuną:lodyzautomatupodrugiejstronieulicykosztowałytylkodziesięćgroszyza
sztukę.
***
Następnegodniawypadałaniedziela,aniedzielespędzaliśmywszkółcepastoraEbnera.Pastor
uczyłnasczytaćipisać,ćwiczyłznamirachunkiiopowiadałoróżnychrzeczach:oprzyrodzie,
geografii,historii.Próbowałnamteżnawkładaćdogłówmożliwiedużoniemieckiego,aleefekty
byłyopłakane.
-Pokiegodiabłamytozakuwamy?-psioczyłPetarda.-Przecieżitakniktnasniepuści
przezgranicę.Nikogoniepuszczają.
-Ktowie,możekiedyśpuszczą-odpowiadałem,achłopakikiwaligłowami.-Możekiedyś
cośsięzmieni.
Żadenznastaknaprawdęwtoniewierzył.
ZnaszejpiątkitylkomnieiPablarodzicezmuszalidouczęszczaniadoszkółkiniedzielnej.
PetardaiLewydołączyli,gdydowiedzielisię,żepastorEbnerrazwmiesiącudostajezZachodu
paczkizesłodyczami,kawąiowocamiwpuszkach.Szymekniemiałrodziców,aposłodyczach
regularniedostawałsraczki,alechodziłznaminalekcje,bosamemunapodwórkubyłobymu
nudno.
Wracajączeszkółki,chciałemzajrzećdopanaKawki,alewwitrynęzamiastszyby
wstawionoarkuszblachyfalistej.Sklepikarzwymieniłteżdrzwi;musiałjeprzynieśćzktóregoś
4