Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
matki,córekisynówotworzyłysiębezgłośniejak
odrzwiaszafyiweszliśmywichżycie.Siedzielijakby
wcieniuswegolosuiniebronilisięwpierwszych
niezręcznychgestachwydalinamswojątajemnicę.Czyż
niebyliśmykrwiąilosemspokrewnieniznimi?
Pokójbyłciemnyiaksamitnyodgranatowychobić
zezłotymdeseniem,leczechodniapłomiennegodrgało
itutajjeszczemosiądzemnaramachobrazów,
naklamkachilistwachzłotych,choćprzepuszczoneprzez
gęstązieleńogrodu.Spodścianypodniosłasięciotka
Agata,wielkaibujna,omięsieokrągłymibiałym,
cętkowanymrudąrdząpiegów.Przysiedliśmysiędonich,
jakbynabrzegichlosu,zawstydzenitrochę
bezbronnością,zjakąwydalisięnambezzastrzeżeń,
ipiliśmywodęzsokiemróżanym,napójprzedziwny,
wktórymznalazłemjakbynajgłębsząesencjętejupalnej
soboty.
Ciotkanarzekała.Byłtozasadniczytonjejrozmów,
głostegomięsabiałegoipłodnego,bujającegojużjakby
pozagranicamiosoby,zaledwieluźnieutrzymywanej
wskupieniu,wwięzachformyindywidualnej,inawet
wtymskupieniujużzwielokrotnionej,gotowejrozpaść
się,rozgałęzić,rozsypaćwrodzinę.Byłatopłodność
niemalsamoródcza,kobiecośćpozbawionahamulców
ichorobliwiewybujała.
Zdawałosię,żesamaromatmęskości,zapachdymu
tytoniowego,dowcipkawalerskimógłdaćimpulstej
zaognionejkobiecościdorozpustnegodzieworództwa.
Iwłaściwiewszystkiejejskarginamęża,nasłużbę,jej
troskiodziecibyłytylkokapryszeniemidąsaniemsię
niezaspokojonejpłodności,dalszymciągiemtej
opryskliwej,gniewnejipłaczliwejkokieterii,którą
nadaremniedoświadczałamęża.WujMarek,mały,
zgarbiony,otwarzywyjałowionejzpłci,siedziałwswym
szarymbankructwie,pogodzonyzlosem,wcieniu
bezgranicznejpogardy,wktórymzdawałsię
wypoczywać.Wjegoszarychoczachtliłsiędalekiżar
ogrodu,rozpiętywoknie.Czasempróbowałsłabym
ruchemrobićjakieśzastrzeżenia,stawiaćopór,alefala