Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
luboddechowych,ujeszczeinnegodoblokadyposzczególnych
zmysłów.Niewiemydokładnie,coupanimężazostałouszkodzone
wskutekdziałaniatrucizny,alemogłotobyćpraktyczniewszystko.
Zatemzdolnośćwidzenia,słyszeniaimówieniarównież...
NazywałsięKazimierzBrodeckiibyłkoordynatorem
SpecjalistycznegoOddziałuRatunkowegosłupskiegoszpitala,
wktórymKrzyckileżałodtygodniaizktóregomiałbyćprzeniesiony
naoddziałneurologiczny,gdytylkomusiępoprawi.Noaleniebardzo
siępoprawiało.Patrzącnasympatycznegolekarzawśrednimwieku,
Dorotażyczyłasobiewduchu,abyAndrzejaprzenieślijaknajpóźniej.
–Toznaczy,paniedoktorze–starałasięmówićrówniemiękko
–żemójmążniewidziiniesłyszynaprawdę?Idlategoniemówi?
–Niewiemytegonapewno–zaoponował.–Powiedziałemtylko,
żetocałkiemmożliwe.Szczerzemówiąc,tuwszystkojestmożliwe.
Nietakiejodpowiedzioczekiwała.Rodzinachoregochcewszpitalu
słyszećodlekarzauwagialbooptymistyczne,alboprzynajmniej
precyzyjne.„Terazjestmomentprzełomowy,alezatrzydnipowinno
jużbyćlepiej,ponieważorganizmchoregomusizareagowaćnapodane
leki,prosimyocierpliwość,wszystkoidziewdobrymkierunku”itak
dalej,itakdalej.Onichybanawetspecjalnieucząsiętakiejmedycznej
retorykipocieszania.LekarzzajmującysięAndrzejemniewidział
potrzebyowijaniawbawełnęiskoroczegośniewiedział,poprostu
otyminformował.Możedlategomuufała.
–Niechmipanpowie–prosiła,patrzącmuprostowoczy–czy
onwogólekontaktuje?Przecieżmacieróżnesposobynasprawdzenie
takichrzeczy...
Lekarzspojrzałzaokno,aonabezwiedniepowędrowałatam
wzrokiem.Przesileniewakacyjne.Sierpieńtojeszczeurlopy,nad
Bałtykiemwciążtłumy,choćpogodanierozpieszcza,jakmówią
pogodynkiwtelewizji.Wiałzimnywiatr.Poniebieciągnęłytabuny
szaroburychmastodontów,tratującbezlitośniesłonecznedni,których
zaledwiedrobneskrawkiukazywałysiętużnadmorskimhoryzontem
wbłyskachkrwawegorytuałuzachodu.Takielatotrudnonazwać