Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ToMarysauprzedzała,żejejszefzbierałsiędowyjścia.
Zuchdziewczyna!
Podszedłemdomotocykla.Schowałemksiążkędoschowka
podsiedzeniem,włożyłemkaskiodczekałem,autoambasa
-
dorawyjedziezparkingu.Gdywłączyłosiędoruchu,odpaliłem
silnikiruszyłemwdrogę.Uśmiechnąłemsię,aleszybkospo-
ważniałem.Niechciałemzapeszać.
Śledziłemdyplomatęprzezprawiepółgodziny.Słoneczna
pogodazdążyłazmienićsięwmżawkę,wdrobnydeszcziosta-
teczniewulewę.Ostrożniekluczyłempomiędzypojazdami,
zmieniałempasyruchu,zwalniałem,przyspieszałem,stawałem
naświatłach,całyczaszachowującodpowiednidystans.Trasa,
którąwybrał,wiodładokładnietam,gdziepodejrzewałem,więc
teoretyczniemogłemodrazupojechaćnamiejsce.Wolałemjed-
naknieryzykować,żenagleobierzeinnykurs.
Zaparkowałemdopieroprzeddworcemkolejowym.Mężczy-
znawysiadłzsamochodu,pokonałplaciwszedłdośrodka,aja
podążyłemjegośladem.Dotarłemdoceluistanąłemkawałek
dalej,przypunkcieinformacyjnym.Dziękiniedużemutłumowi
miałemidealnywidoknapoczynaniaambasadora,alejedno-
cześnienierzucałemsięwoczy.Wyjąłemtelefon,włączyłem
kameręizacząłemnagrywać.
Kilkadnitemupodczasobserwacjidrugiegopolitykawi-
działem,jakukryłwszafcenatymwłaśniedworcuneseser
zgotówką.Kiedypotemwknajpieprzekazałdyplomaciemały
przedmiot,domyśliłemsię,żechodziłookluczdoskrytki.Ate-
raz,przyglądającsięmężczyźnie,którypodchodziłdotejsamej
27