Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział1.Jutrzenkamiłości
Prastarapuszczaporazkolejnywypełniłasięzapachamilata.Znów
możnabyłowybraćsiępoleśnejagody,podbieraćptakomjaja
wgniazdachalbomiódpracowitympszczołom.Odczasudoczasu
dałosięsłyszećtrzaskpadającegoodtoporówdrzewa,donośnyśmiech
pląsającychwgęstwinachdziecioraznawoływania
zniecierpliwionych,zajętychzbieraniemchrustumatek.
TylkoRzepkaniechodziławpuszczę.Wokresieżniwspodziewała
sięrozwiązania.Ciężkojejbyłonawetkołodomusiękrzątać,toteż
siedziałaprzeważnienaławeczceprzedchałupąiwyplatałakosze,
odczasudoczasuzerkającnabawiącegosięwpobliżuRadosława.
Dziecięzpowijakówjużpoprzedniegorokuwyrosłoibiegało
wokół,wykrzykująccośwesoło.Aponieważlekkąmowęmiało,
wielurzeczysięodniegodowiedziećmożnabyło,gdyżnadwiek
rozumnesięokazało.Ilekroćopiekunkananiespoglądała,tęsknotę
iżałośćwsercuswymczuła.Pacholęjakdwiekroplewody
doDziewannybyłopodobne!Jegoniebieskieoczętalśniłypełnym
ufnościblaskiem,włosymiałopłoweniczymkłosypszenicy,
anaustachbłąkałsięzagadkowy,radosnyuśmiech.
NatwarzyDobromira,gdytylkosynawidział,pełnazamyślenia
powagasięmalowała.Onrównieżdostrzegałpodobieństwodziecięcia
dozmarłejmatki.Ichociażnigdyotymniemówił,Rzepkawiedziała,
żewciążcierpipośmierciżony.Niemogłagozatoganić.Rozumiała
jegorozpacz–cichąizarazemwielcewymowną–ponieważsama
dotądnieotrząsnęłasiępostracieukochanejsiostry.Podobniejak
Dobromiranisłowemotymniewspominała.Itakżylizesobą
połączeniwspólnym,niemymbólem.
Tegodniawpopołudniowejporzerównieżnaławeczcesiedziała.
Nagleczyjśdotykzzamyśleniająwyrwał.Poczuwszynaramieniu
uściskdłoni,wzrokpodniosłaistojącąobokświekręujrzała.
–Mogęspocząćprzytobie?–zapytała.
–Oczywiście–odparłaRzepkaiodłożyłanabokkoszyk,który
wyplatała.
–Maszdośćłaszkówdladziecka?–dociekałaBiałka,wbijając
wzrokwbrzuchniewiastki.
–Tak.Poukładałamwkufrzewszystkiete,zktórychwyrósł
Radosław,aresztęuszyjędlamojegosynkajużporozwiązaniu
–wyjaśniła.