Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
doniejtakblisko,żepoczułanatwarzyjegooddech.
–Jużjedenznam–wyszeptała.
Chwyciłjązaramiona.Drżał.
Helenawiedziała,żecelniegotrafiła.Czypowinna
posunąćsiędalej?
Wtymmomenciedrzwisięotworzyły,pojawiłasię
pokojówka.
–DzwonipanRaffano.
Salvatorebyłblady.
–Jużidę–powiedziałspokojnie.–Przepraszamcię
nachwilę–zwróciłsiędoHelenyiwyszedł.
Odebrałtelefonwdrugimpokoju.
–Pronto.
–Dzwonię,żebysiędowiedzieć,jakciidzie–odezwał
sięprawnik.–Ustaliłeśjużzniącenę?
–Nie,tochybadłużejpotrwa.
–Jakaonajest?
–Powiedzmyżejestinna,niżsięspodziewałem.
–Toznaczy?
Salvatorezacisnąłzęby.
–Zmyliłamniepodstępem.
–Boże,miejjąwswojejopiece!
–Chybaraczejmnie–wyznał.–Tobardzomądra
kobieta.Popełniłembłąd,niedoceniłemjej.Niemogę
zrobićkolejnegobłędu–dodał.
TymczasemHelenaspacerowałapopokoju,którybył
równieżgaleriąobrazów.Oglądałaportrety.Większość
znichprzedstawiałaczłonkówroduCellinich.Kilka
–przedstawicielirodzinyVerettich,
dziewiętnastowiecznychnowobogackich.
Nakońcugaleriizamiastobrazówwisiałyduże