Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
byłajegoprawowitążoną,chociażzkrótkimstażem.
NatwarzySalvatorepojawiłsięprzebiegłyuśmiech.
–Samwspomniałeś,żedziałambezskrupułów.
–Wtwoichustachzabrzmiałototak,jakbytakie
zachowaniebyłozaletą.
–Ibywa.
–Bądźostrożny,Salvatore.Wiem,
żeodnajwcześniejszychlatmusiałeśbyćbezwzględny,
żebyocalićrodzinęodkatastrofy,aleczasemmam
wrażenie,żeposuwaszsięzadaleko.Pomyślotymdla
własnegodobra.
–Dlamojegodobra?Acotomawspólnegozemną?
–Zamieniaszsięwtyrana.Człowieka,którybudzilęk,
nigdymiłość.Wkogoś,ktobędziezawszeżyłsamotnie.
Niemówiłbymtego,gdybymniebyłtwoim
przyjacielem.
TwarzSalvatorezłagodniała.
–Wiemotym.Nigdyniemiałemlepszegoprzyjaciela.
Alenieprzejmujsię.Jestemdobrzechroniony.Nicnie
możemniedotknąć.
–Wiem.Itomnienajbardziejmartwi.
Wszystkogotowe.Pogrzebsięodbył.Dokumenty
zostałyprzygotowane,arzeczyzhoteluprzewiezione
nalotniskowMiami.
PrzedwyjazdemHelenapojechałanacmentarz,
byzłożyćwiązankęnagrobiemęża.
–Dowidzenia–powiedziała,układająckwiaty.
–Wkrótcewrócę,alejeszczeniewiemkiedy.Tozależy
odtego,cozastanęwWenecji.
Usłyszałakrokinaścieżceiodwróciłasię.Wpobliżu