Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁDRUGI
Płaczwypełniłcałyapartament.Nawidokdziecka
wplastikowymnosidełkuwsuniętymnadolnąpółkę
wózkaMariwytrzeszczyłaoczy.Nicdziwnego,żewózek
byłtakiciężki.Tojejpowinnodaćdomyślenia,alenie,
gdzieżtam!Byłazbytskoncentrowananasobie,
nazdjęciu,którektośmógłbypstryknąć.Aprzezcały
tenczaspodwózkiemleżałotobiednemaleństwo.
Miałonasobiepieluszkęorazbiałykaftanik.
Wcześniejbyłookrytezielonymkocykiem,ale
wierzgającenóżkizsunęłygonakoniecnosidełka.
Ranyboskie!Todziecko?spytałaMari,zbyt
oszołomiona,bylogiczniemyśleć.
Ajaksądzisz?
Rowanumyłręcewzlewieprzybarku,poczym
kucnąłobokwózkaiwyjąłniemowlęoskórzekawy
zmlekiem.Maleństwoprzezmomentwymachiwało
łapkami,apotemzcichymwestchnieniemoparło
główkęojegopierś.
Alecoonoturobi?Mariodsunęłasię,byRowan
mógłprzejśćdokanapy.
Niewiem.Niejaprzyprowadziłemzekodparł,
wkładającpalecdoustdziecka.Sprawdza,czynie
cierpinarozszczeppodniebienia?
Alejagotamniewsadziłam!
Chłopiecczydziewczynka?Białakoszulkanie
zdradzałapłci.Czarnychwłoskówniezdobiłażadna
spinkawkształciekwiatkaaniopaska.
Rowanusiadłnakanapieipołożywszyniemowlę