Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Icisza.Ipadaśnieg.
Jegopłatki,jedenpodrugim,delikatnieprzykrywająmojeciało.
wszystkostajesięzupełniebiałe.
Unoszęsięnadsobąiwidzę...
Mijawiecznośćodmierzanapłatkami,któresięnierozpuszczają.
Przychodząminamyślprzeszłezimy.Wszystkieprzeszłezimy,
wszystkieprzeszłelata,trzydzieścipięćprzeszłychwiosen.Wmoich
krystalicznieczystychmyślachjestśladżalu.
Jakbiałyodciskbuta.
Zupełnieniedoprzyjęciajestperspektywabrakuprzyszłości.
Aletakwłaśniezaczynasiętahistoria.
Leczakuratnadjeżdżająkaretki.Tłocząsięgapie,wyjąsyreny,
ratownicymedyczniprzekrzykująhałasiwydająkomendy.Dopadają
domojegociała,przerzucająjenaplecyizaczynająokładaćje,
szturchać,wdmuchiwaćpowietrze,rozrywająnanimubranie,
obnażają.Rażąjeprądem.Sprawdzająparametry.Aletaksamo
bezsilnijakja.Lekarzogłaszazgon.Gapiemdlejązekscytacji.
Nakrawężnikupoprzeciwnejstronieulicysiedzimójmorderca.
Palipapierosa.Ogrzewawolnąrękępodprzeciwległąpachą.Patrzy
przedsiebie,nakręcącychsięmedykówitłum.Managłowie
pobielonyśniegiemkapturpłaszcza,spodktóregowystajeciemnafala
wilgotnychwłosów.Jegoszczupłatwarzginiewmroku,żarzącasię
końcówkapapierosarozjaśnianieznacznie.Zpółprzymkniętychust
wypuszczagęstekłębydymu.Kaszle.Zasłaniaustadłonią
zniedopałkiem.Spoglądananadjeżdżającąpolicję.
Prokuratorakuratbyłwpobliżu.Zdjęcia,pomiarytechników,
szukanieświadkówzajścia.Robisięcorazciemniej...
Terazcorazszybciejrobisięciemno.
Niktdoniegoniepodchodzi.Mójmordercawypalajeszcze
jednego.Potemgasiniedopałeknawyciągnięcieręki,otrzepujekaptur,