Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałI
Późnajesień1934roku.GórnyŚląsk.
Lipiny
Padałobezprzerwyodkilkudni.Deszczzmyłnawet
charakterystycznydlaLipinżółtynalotzparapetówmiejscowych
familokówikamienic.RadcaAdolfJendryseksiedziałsamotnie
wswoimbiurzei,palącpapierosazapapierosem,ospaleprzekładał
dokumentyzjednejkupkinadrugą.Dochodziłaczternasta,auradcy
niebyłodziśjeszczeżywejduszy.„Natakŏpogodaanipsaniy
wygōnisz”1pomyślałAdolfizasunąwszykrzesło,zdjąłzwieszaka
grubywełnianypłaszcz.Westchnął,postawiłkołnierz,zatrzasnąłdrzwi
odzewnątrziszybkimkrokiemskierowałsięprostododomuprzy
Piłsudskiego17.Minąłaptekęi„KlubKaczmarskiego”miejscową
gospodęzescenąisaląbankietowązpółokrągłymioknami,
sięgającymidrugiegopiętra.„Trzabyzaśbōłoiśćdotyjatru”2
przeleciałoradcyprzezgłowę.Niestetypaskudnaaurasparaliżowała
nawetlokalnątrupęteatralną.Wspływającejstrugamideszczu
gablotce,wiszącejuwejściadobudynku,niewidniałanijedenafisz.
JendrysekminąłgranatowegoFordaT,zaparkowanegopod
specjalnieprzygotowanąnapodwórkuwiatą.Uśmiechnąłsiędosiebie
namyślopopołudniowejkawiewtowarzystwieksiędzaBenka,
proboszczazaborskiejparafiiświętegoFranciszka,iemerytowanego
naczelnikaZaborza,AntonaRollnika,któremuniedawnopomógł
wrozwiązaniuzagadkiśmierciukochanegosynaznanego
rybnickiegolekarzaRyszarda.Odtegoczasustarynaczelnikzaczął
traktowaćradcęniemalżejakwłasnedzieckoiwcodrugiczwartek
zapraszałnapartyjkęskata,niechcącsłyszećżadnychwymówek.Dziś
Adolftymbardziejcieszyłsięnaspotkanie.Deszczowaauraostatnich