Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zostałradcąprawnym,posterunkowyniemiałśmiałości
gozapraszać.
Dobrydziyń.
Byzuchukōmisorzasieniyudoł?zapytał,widząc
zdenerwowanienatwarzyJendryska.
WyścieznŏdliSalzmanna?Adolfanagleolśniło.
Niyjŏ,inostarŏAleksinŏ,coposzłapokartŏfle
dopywniceodparłMelcerzuśmiechem.inorobiōł
ôglyńdziny.
Iwszystkojewraporcie?
Ja.Melcerzawahałsięiściszyłgłos.Możnopŏra
rzeczytamniyma.
Jakich?
Niychcatukejgŏdać,boftośusłyszy,aniy
potrzebujaproblymōw.Mogymysiekajśtrefićposłużbie?
Nodyć.WeleôsmyjnabiyrzeuLindnera.
stawiŏm.
***
MimoparnegowieczorupiaśnickagospodaLindnera
byłapełna.Każdychciałodetchnąć,zamoczyćusta
wchłodnymbursztynowympłynieizapomniećotrudach
kończącegosiędnia.Takżewzadaszonymogródku
piwnym,otoczonymwysokimidrzewami,wszystkie
miejscabyłyzajęte.Tylkodziękiżyczliwościznajomego
barmananiejakiegoSchulzaAdolfznalazłwolnystolik
wustronnymmiejscu.Niezauważonymógłoglądać,
codziejesięwokół.Wdnipowszednielokalodwiedzali
główniemężczyźni.Rozmowytoczyłysięnaróżne
tematy:odproblemówwpracyprzezsportpohobby,