Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
iprzyszedłzKatowic.Zsamejgóry–odparłdoktor
ściszonymgłosem,jakbybałsię,żektośmoże
gopodsłuchiwać.
Podnoszącsięzfotela,Adolfczuł,jakkrewpulsuje
muwskroniach.Wyprostowałsięjednak,starającsię
ukryćwzburzenie.
–Rozumiem,żewzaistniałejsytuacjiniepozostaje
minicinnegojakprowadzićwłasneśledztwo.Niemogę
narazićnaszwankwaszejreputacji.–Zgasiłcygaro,
uścisnąłdłońdoktoraichwiejnymkrokiemskierowałsię
kudrzwiom.
–UważajcienasiebieJendrysku.Toniejestzabawa.
Ci,którymzależynazatuszowaniutejsprawy,mogąbyć
niebezpieczni–brzmiałzaplecamiAdolfastłumionygłos
doktora.
PowyjściuzgabinetuWolnikaoszołomionyradca,nie
zważającnaprzechodzącychobokludzi,szedłulicą
Wolnościprawienaoślep.
–Ôbŏcz,Hyjdla.Takigryfnymodykarlus,aôżartyjuż
ôdsamegorana.–GłosjednejzmijającychAdolfakobiet
brzmiałjakzodległejplanety.
Odomdleniaratowałgotylkonieznośnybólgłowy.
Zapaliłpapierosaitakgłębokowciągnąłdym,żeprzez
chwilęzrobiłomusięczarnoprzedoczami.Oparłsię
omurjednejzkamienicizacząłtępowodzićwzrokiem
pookniewystawowymnaprzeciwko.
„Lokalfamilijny–pierwszorzędnakuchnia
obywatelska…”–czytałmimowolnie.–„Staledobrze
chłodzoneipielęgnowanetrunkipierwszorzędnychfirm.
Specjalnywyszynkpiwatyskiego,jasnegodubeltowego,
bokowegoisłodowego…”