Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
MaciejŚlużyński
RW2010
Sprzedawcymarzeń
Gadułaodwróciłasięjakfryga–wjejoczachdostrzegłamzaskoczenieicień
paniki.Jednaknamójwidoknatychmiastsięuspokoiła,awyrazjejtwarzyzmienił
sięnabardziejsurowy,bynierzecnieprzyjazny.
–Proszsz...–wycedziłaprzezzębyiodsunęłasięnieco.Wtedydopierodostrze-
głamkobietę,zktórąrozmawiała.Tauśmiechnęłasiędomniepromiennie,jakbym
byłajejdobrąznajomą.
–Wczymmogępomóc?–zapytałamiłymgłosem.Wtedyjeszczeniewiedzia-
łam,żeonamazawszemiłygłos.
–Jawsprawieumówionegospotkania–powiedziałamzdecydowanieimocno.
Słyszałam,żetaktrzebamówić,abydodaćsobieznaczeniaipowagi.Chybapodzia-
łało.
Sekretarkanawetniespojrzaławbok,gdziezanadstawkązapewnestałmonitor
komputera,naktórymmogłabysprawdzićterminarz.
–EmiliaRafińska,spotkanieodziewiątejtrzydzieści,prezesSuchański,piętro
pierwsze–wyrecytowała.–Zdajemisię,żejestpaniciutzawcześnie.
–Toźle?–spytałamostrożnie.
Znówsięuśmiechnęła.
–Ciutzawcześnietoakuratnaczas–odparłasentencjonalnie,poczymdodała:
–Niechpanispocznie,rozdziejesięiwogóle.Zarazsprawdzę,czymożepaniwejść
nagórę.
Pstryknęłajakimśguzikiemipowiedziaławpowietrze:
–Szefie,jestpaniRafińska...Tak,majeszczedziesięćminut...Tak,dobrze...
–Sekretarkaurwałaizwróciłasiębezpośredniodomnie:–Prosząpaniąnagórę.
Płaszczmożepanipowiesićtutaj,nawieszaku.Bardzozimnodzisiaj,prawda?Lena
pokażedrogę.–Rękąwskazałatrochęnamnie,trochęnadziewczynę,zktórąplotko-
wała,atrochęnaklatkęschodowąposwojejlewejstronie.Kiedysięobróciła,do-
strzegłamwjejuchumaleńkąsłuchawkę.
4