Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przypominającegomagazynekskleputekstylnego
nameblościance,biurkuipodłodzeleżązafoliowane
żakardowebluzki,złożonewkostkęjutowetorby,
pstrokateapaszki,papuciegóralskie,lnianeobrusy
irosyjskiesłodycze.Natkaprzedzierasięprzezhałdę
rozmaitościiwzdychając,zrzucazblatupooblekane
wrajtuzynogimanekinów.Siadamnakrześle
naprzeciwkoizwrażeniazaciskamdłońnastopiejednej
zplastikowychnógwsiateczkowejsamoprzylepnej
pończosze.
Herbatysięnapijesz?
Chętnie.
Waldek,grzałkęoddaj!krzyczyNatkaprzez
uchylonedrzwiiprzesypujezplastikowegopojemnika
doszklankitrochęgranulekherbatymalinowej,które
wciemnymarcorocuwyglądająjaktrutkanaszczury.
Możeodrazupokażęcipokój?
Idziemynadrugikonieckorytarza,gdziemiędzy
łazienkąaświetlicąznajdujesiępokoik,celaraczej,
zplamamigrzybninaścianach,drewnianymstołem
okrytymceratą,krzesłem,zapadłymtapczanem,aloesem
naparapecie,radiomagnetofonemEltraHania,
dwudrzwiowągierkowskąszafą,poszatkowanąnaciekami
rdzyumywalką,nadktórąkrólujepodsuszonapaprotka.
Noijak?Wprowadzaszsię?pytatakpewnym
tonem,jakbysiędomyślała,żeskorodotelepałamsię
zwalizkąnakoniecmiasta,toraczejniemamjuż
zamiaruzawracaćwnocynadworzec.Jeślitak,czynsz
bioręzgóry.
Możepostarejznajomościcośbyśopuściła?pytam
przekupnymtonemmojejmatki,zadziwiająctymsamą
siebie.
UśmiechniętaNatkarozsiadasięwygodnienakrześle
izałożywszynogęnanogę,zapalawszklanejfifce
marlboro,poczymznikawserpentynachdymu.
Wzeszłymrokujednastudentkaunasmieszkała.
Zedwatygodniepostudiowała,pobalowała
nadyskotekach,apopierwszymniezaliczonym
kolokwiumzwinęłasięzWegibezzapłatymówi