Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ2
Bardzodobratazupa.Wezmęjutrodopracy.
Sebastian,wkładającdoustłyżkę,zatrzymałwzrok
namojejtwarzy.Denerwujeszsięczymś?
Magdamniedzisiajprzycisnęłazterminem.Może
todlatego.Wzruszyłemodniechceniaramionami.
Rzeczywiściekremwyszedłmibardzodobry.Może
trochęzagęsty.
Jakmaszsięznowuspinać,weźtoolej.
Sebastianowiwydawałosiętoproste,bonie
powiedziałemmuozaliczce,którąjużwziąłem,żeby
spłacićkartykredytowe.Awogóletodużojeszcze
masz?
Noniestetysporo,alemożepójdziemiszybciej,jak
spotkamsięzMarcinem.Niechciałomisięjuż
kontynuowaćtegotematuprzykolacji.Zaczynałemsię
czućfrajersko.Najlepszewyjścietozmianawątku.
Nie​konieczniesubtelna.AjakuKacpra?
Spoko,znowukogośpoznałichcenassobie
przedstawić.Sebastianpodniósłdwarazybrwidogóry
iuśmiechnąłsiępodnosem.Taponoćjestwyjątkowa.
Jakkażda,którąnamprzedstawiazaśmiałemsię.
Kiedywłożyłemnaczyniadozmywarki,niztego,
nizowegozachciałomisięspać.„Nadmiernasenność
jestobjawemwielugroźnychchorób”mawiałamatka.
Jednakniebyłemchory,tylkopoprostuobżarty.