Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Tojak?głosmężczyznyznówbyłmiły,jakbynależał
dokelnerawekskluzywnejrestauracji,liczącegonasutyna-
piwek.Nicksiądzniepowie?Tocotojestzaspowiedź?!
warknął.
Odpowiedziałamucisza.
KsiądzSambornabrałpowietrzawpłuca,głębokoode-
tchnął,próbującpodjąćdecyzję,corobić.OAdriankusły-
szałjużkażdy,mediamówiłyoposzukiwaniachchłopcaod
wczorajszegopopołudnia.Niebyłtożadendowód,żefacet
miałztymcośwspólnegomyślałgorączkowo.Więc…
Typopaprańcu!Zachciałocisiędowcipów?wikary
zerwałsięnarównenogi,jednymruchemrękiotwierając
drzwiczkikonfesjonału,teuderzyłyościanę,wyskoczył
nazewnątrz.Błyskawicznieodsłoniłkotarę,zaktórąspo-
dziewałsięzobaczyćżartownisia.
Wśrodku,wmiejscuprzeznaczonymdlapenitenta,nie
byłonikogo.Rozejrzałsięnerwowymruchemwokółsiebie,
lustrującwszystkietrzynawykościoła.Żywejduszy.Ruszył
wstronęgłównychdrzwi,jedynych,którebyłyotwierane
przedporannąmsząwtygodniu.Trzemaszybkimisusami
dotarłdonich,otworzyłje,stawiająclewąnogęnapierw-
szymstopniuiwtymmomenciestraciłrównowagęnaob-
lodzonymschodzie.Fiknąłwgórętakwysoko,żesutanna
zakryłamutwarz.Spadającuderzyłgłowąostopień,mo-
mentalnietracącprzytomność.
Kwadranspóźniej,wciążleżącegonastopniachprzed
wejściemdokościoła,znalazłagoparafiankaidącana
mszę.Wezwałapogotowie,którezabrałoksiędzaSambora
doszpitala.
*
Jestemwniebie?wybełkotał,mrużącpowiekiwodru-
chuobronnym.Prostowtwarzświeciłamuwielkalampa,
ostreświatłowwiercałosięwoczy.
8