Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
magowtejryzykownejchwili,wowejgodziniepróby,przytrzymać,
żebynieodleciał.Wostrymsłońcuprzedpołudniawygląda
onrzeczywiścietak,jakbymiałunieśćsię,zakołysaćniepewnie(jakby
niebyłzgranitu,alezestyropianualbozrozgrzanegopowietrza,
albojakożetowkońcuzegarzestężałegoczasu,który,jak
wiadomo,rzadkojestodpowietrzacięższy)iopuścićnazawsze
krainę.Możewięcdobrze,żecinatchnienispołecznicytrwająprzy
swoimstraceńczymrzemiośleorlojwciążjeszczestoi,wciąż
wyznaczaprowincjijejwątpliwecentrum.Alektóregośdnia,myślę
sobie,kiedyzapałochotnikówprzygaśniektośzaśpi,ktośsięspóźni,
ktoinnyjeszczeumrzeobeliskleniwieuniesiesięponadpłytęplacu
Wolności,zawiśniejeszczenamomentnadtramwajowym
torowiskiem,ponadnawpółdopieroobudzonymiogródkami
restauracji,ponadoznaczonyminnymkolorembrukowejkostki
obrysemnieistniejącegooddawnakościoła,jakbyjeszczeczekał,
ktośgozatrzyma.Ileniwieodleci.
Alenietymrazem.Tymrazemnaposterunku,trzymajądłonie
wszczelinach,mimożeżadnakulkaniewypada,askoroniewypada,
toniewiedzą,jakdługojeszczemajączekać:nadziejawalczy
zrozczarowaniem,orlojbezczelnieigrazichbezgranicznym
oddaniem,bezinteresownympoświęceniem,ślepąinaiwnąwiarą.
Wreszcierezygnują,bojakdługomożnaczekać,ipokoleiodchodzą.
Godzinaszczytowejnieważkościmija.Obelisktenmelancholijnie
falliczny,finezyjnyzegarpozostajenaswoimmiejscu.