Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Bardzocidziękuję–odpowiedziałDillonispróbowałzrobić
węzeł.
–Nie,nie,nie!–zawołałAron.–Otak!–dodał.Jegopotężne
dłonieokazałysięzaskakującozręczne.Beztruduzawiązałkrawat
naszyiDillonawkształtliteryV,apotempodsunąłwęzełpodszyję.
–TojestwęzełSavoy.Dużoładniejszy,nie?
KiedyprzypadkowomusnąłciepłąszyjęDillona,szybkocofnąłdłoń
izrobiłkrokdotyłu.
Dillonzobaczył,żejegonozdrzasięporuszają.
–Wszystkojestświetne.Jeszczerazdziękuję,Aronie–rzucił.
–Niemasprawy.–Aronopanowałsięiklepnąłgopoplecachtak
mocno,żeDillonażpoleciałdoprzodu.–Zbierajmysię!
Jeremiahwciążczekałnanichwkorytarzu.
–Nieźle!–Uśmiechnąłsię.–Ogarnąłeśsię.
Dillonodwzajemniłuśmiechiuniósłkciuk.
–Hej,wyglądanato,żebędziemymielitowarzystwo–wtrącił
Aron.
Drobniutkadziewczynazniebieskimipasemkaminaczarnych
włosachorazogromnymi,zpewnościąciężkimiokularami
przeciwsłonecznymi,szławichstronę.DwóchpracownikówVAMPS
ztrudemnadążałozaniązbagażami.Zbliskachłopcyzobaczyli
świetlistąskóręidelikatnątwarzwkształcieserca.Dziewczynanosiła
nienagannieskrojony,wąskikombinezonimodnekozaczki,awjej
uszachbłyszczałybrylanty.
–Cześć,jestemBik–oznajmiła,niezdejmującokularów.
Dillonzastanawiałsię,czyprzypadkiemniemajakiegośproblemu
zoczami.
–Chybaprzegapiłamwcześniejszespotkanie.Mójojciecmiał