Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
(podejrzewam,żemogłatobyćtrutkapodrzuconaprzez
cieciazelektroniki,którynienawidziłpsów),apotem
rzygałaibyłatakosłabiona,żeniemogłapodnieśćsię
zlegowiska,wziąłemostatniepieniądzeipojechałem
taksówką,byleszybciej,nadyżurweterynaryjny
naKsiążęcą,gdziemusiałemzapłacićdodatkowojeszcze
zakroplówkę,cojużmniedobiłofinansowo,bomiałem
akuratdołek.Agdyzdarzyłosię,żejeszczejako
szczeniak,baraszkujączrówniemłodymjakona
wilczurem,taksięzatraciławzabawie,żewybiegła
zanimnaulicęignałaprostoprzedsiebieprzezplac
Politechniki,toja,niezastanawiającsięaniprzez
moment,rzuciłemsięzanią.Niezwracałemuwagiani
naklaksonysamochodów,aninaruszającywłaśniespod
głównegogmachuuczelnitramwaj,aninajegouparty
ostrzegawczydzwonek,aninawykrzywionąwściekłością
twarzmotorniczego,tylkopędziłemprzedsiebie,starając
sięniestracićzoczupłoworudegokształtu,który
toznikał,topojawiałsięwgąszczunógspieszących
nazajęciastudentów.Widziałemtojużoczyma
wyobraźni:rozdokazywanepsywbiegają
naNoakowskiego,samochóddostawczypodjeżdżapod
jedenzlicznychnatejulicysklepówspożywczych,
słychaćpiskhamulcówizarazponimgłucheuderzenie.
ApotemBułkależynieruchomonajezdni,wrosnącej
kałużykrwiwokółbezwładnegołebka.
Udałomisiędopaśćdopierowjednejzbram,gdzie
obskakiwaławesołoswojegotowarzysza,teżchętnego
dodalszejzabawy.Skoczyłemnaniąjakzawodnikrugby
napiłkę,przytrzymałem,drżącymirękamiprzypiąłem
smyczdoobróżki.Apotemoparłemsięochłodnymur
kamienicy.Sercewaliłomitak,jakbychciałowyrwaćsię
zpiersiniebyłemprzyzwyczajonydotakiegowysiłku
fizycznego.Gdynadbiegławłaścicielkawilczurka,
znaczniemniejprzejętacałąsytuacją,izawołała
radośnie:„Notonaszepieskiposzalały!”,kiwnąłemtylko
głową;niemogłemzsiebiewydobyćsłowa.
Potrzebowałemkilkuminut,abyopanowaćoddech,agdy
wracałemnawciążmiękkichnogachdodomu,lżyłem