Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział3
Wdrodze
N
ogołoconymitrawnikami,wokółniewielkiegobusatłoczyłasię
apoznańskimosiedlu,przedczteropiętrowymblokiemotoczonym
barwnazbieraninakilkunastuosób.Najednymzpięterporuszyłasię
firanka.Robilitylehałasu,żezaczęliwzbudzaćzainteresowanie
mieszkańców.Przypadkowyprzechodzieńzworkiemśmieci
iniewielkimjamnikiemnasmyczyspecjalniezwolniłiostentacyjnie
przyglądałsięzamieszaniu.
Mimowczesnejporyniktjużniespał,zabieganiludziewchodzili
doklatekschodowychiwychodziliznich.Ktośniósłogromną
choinkę,ktośinnytorbywypełnionezakupami.Mimodaty
wkalendarzunieczułosięduchanadchodzącychświąt.Aurawniczym
nieprzypominałatej,którazwyklekojarzyłasięzBożym
Narodzeniem.Bureotoczenieiatmosferapodminowaniadziałały
nawszystkich,ajużnapewnonawynajętegokierowcę,któryniebył
wstaniezapanowaćnadpasażerami.
Ztrudemsiępomieścilizbagażami.Busmiałdwadzieściamiejsc
dlapasażerów,alewalizki,torbyipakunkizajęływiększączęść
przestrzeni.Kierowcaprzyglądałsięwmilczeniuchaosowi,jaki
tekilkaosóbpotrafiłowprowadzić,izbezsilnościzaciskałpięści.
Sprzeczneinformacje,pokrzykiwania.Niebyłozbytmiło.
Towarzystworobiłowszystko,bypokazaćswojeniezadowolenie
zczekającejichwycieczki.