Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
1
OlgierdPychelniepotrzebowałkawy,alenieuśmiechałomusię
tobezsensownespacerowanieulicamiwarszawskiegoMokotowa.
Oddawałsiętemujużbliskopółgodziny,aspotkaniemiałdopiero
otrzynastej.Niepozostawałmujużżadenwariantdoprzegadania
sobiepodnosem,czemuchodzeniesprzyjało,aprzebywanie
naświeżympowietrzuprzypominałotylkoorzuconympółroku
wcześniejpaleniu.
Wtedynaprawdędużochodził,częstorezygnujączprzejazdu
autobusemczytramwajem,bylebyzyskaćczasnaspokojnego
igodnegodymka.Palenienachybcikapodwiatą,tużobok
przepełnionejpopielniczki,uważałpoprostuzauwłaczające.
Przypominałoszybkiekończenieposiłkunadśmietnikiem,bypotem
nienosićzatłuszczonejserwetkiczypapierka.
Ostateczniezdecydowałsięnanajbliższąkawiarnię.CzarnoWidzę
byłajednymztychnowopowstałychprzybytków,który
dopodkreśleniaswejoryginalnościwykorzystywałwszystkiejuż
sprawdzoneizgraneprzezinnychsztuczki.Itakzamiast
obrandowanychparasolinadniewielkimogródkiemrozciągnięto
markizęzwzoremwporośniętąmchemdachówkę,płotekzbito
zpostarzanychdesek,awgłębi,zastolikami,ustawionodrewnianą
huśtawkęzzaimpregnowanychsłupówtelefonicznych,drewnianego
konianabiegunachizjeżdżalniętakniską,żenawetczterolatek,
siadającnaszczycie,niemaldotykałnogamiziemi.Wchodzących
doogródkawitałystojaknaplastikowemiski,metalowydzbanek
zwodąiinformacja,żemilewidzianewszystkieczworonogiici
spośróddwunogów,którzywiedzą,jaksięzachować.
Olgierdowiżadenzwierzaknigdynieprzeszkodziłwposiłku,czego
niemógłpowiedziećorozwrzeszczanychdzieciakachczynawetkilku
dorosłych,więcuznałtozabardzocelnąidowcipnąuwagę,itochyba
właśnieonasprawiła,żezdecydowałsięwłaśnienatenlokal.Nie
naogródekjednak,botrzyzczterechstolikówbyłyzajęte,aczwarty