Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Och,dziękujępanubardzo.
Wtejsamejchwilizawibrowałtelefon,anawyświetlaczupojawił
sięnieznanynumer.Pychelspojrzałiprzesunąłaparatpostole,
wstronęMarzeny.
Pewniedociebiepowiedział.
Ajeślinie?
Wzruszyłramionamiirozłożyłręce.
Któryśzmoichkolegówpomyśli,żemamdziewczynęrzucił
kolejnyrazbezzastanowienia,aletymrazemnieskląłsię
zatowmyślach.Tobyłonawetzabawne,onbyłzabawny,aonasię
zaśmiała.Faktyczniemogłocośztegobyć.Odsunąłkrzesłoiwstał.
Damcichwilę.Przypilnujeszmikawy?
Jasneodparłaiodebrała.Marek?Tak,toja.Słuchaj,dziękuję
cijeszczeraz,żedzwonisz...
*
Saszka,podejdzieszdopaństwanaogródek?zapytałaJustyna.
Trochęsięjużniecierpliwią.
Jasne,jużidę.
Saszaobeszłakontuariodłożyłaterminalnablatwtakisposób,
byMarcinmógłgołatwoponowniepodmienić.Zasłoniłago,sięgając
powpiętywładowarkętelefon.Zerknęłanawyświetlacz,odczytała
wiadomości.Tanajnowsza,najważniejsza,zawierałajednosłowo:
„Już”.
Głośnoodetchnęłazulgą.
Cośsięstało?zapytałaJustyna.
Saszapokręciłagłową.
Nie,gorącomi,muszęzłapaćpowietrza.
Tonaogródkujestgosporoodparłakoleżanka,aMarcin
zarechotał,jakbyusłyszałnajlepszyżartnaświecie.Onrównieżbył
dobry,możenawetlepszyniżMarzena?Napewnomniejgrałsamą